poniedziałek, 19 grudnia 2022

Recenzja Chao Abyssi „Spiritual Essence”

 

Chao Abyssi

„Spiritual Essence”

Under the Sigh of Garazel 2023

No i mamy otwarcie nowego sezonu w wykonaniu Under the Sigh of Garazel. Tym razem styczniową premierę stanowi minilong rodzimej świeżynki, czyli dwuosobowego tworu, przedstawiającego światu swoje oblicze pod nazwą Chao Abyssi. Jest to zaledwie, i to słowo chciałbym tutaj zdecydowanie podkreślić, dwadzieścia pięć minut mizantropijnego black metalu spod znaku starej szkoły. Zatem, jak można się domyśleć, nie jest to bynajmniej nic odkrywczego. Tylko że w przypadku takich wydawnictw nie o to chodzi. To, w jaki sposób panowie budują na tych nagraniach melancholijny nastrój, bardzo umiejętnie ubrany w oszczędne, surowe szaty, wychyla się zdecydowanie ponad przeciętność. Co uderza od samego początku, to bijący z tej muzyki chłód i niepokój, przeplatany jednocześnie złością i smutkiem. Owe wkurwienie podkreśla zwłaszcza nie szczędzący gardła, plujący pogardą wokal, przeszywający mrozem do szpiku kości. Materiał ten nie forsuje tempa, aczkolwiek nie brak na nim szybszych partii, będących niczym pojawiające się znikąd gradobicie. Znajdziemy tu też trochę typowego d-beatu, tyleż oklepanego, co i nieodzownego przy surowej wersji czarnego metalu. Inspiracji autorów „Spiritual Essence” zdecydowanie należy szukać w górnej części Europy. Jak jednak wspomniałem chwilę wcześniej, nie są to jedynie ośnieżone szczytu górskie. Fragmenty akustyczne, bardzo umiejętnie wplecione w całość, malują przed oczami piękne krajobrazy, choć i tak ulotne, gdyż niszczone po chwili gwałtownym uderzeniem pioruna. Co istotne, nie ma w tych kompozycjach momentów na przeczekanie. Każda z nich jest precyzyjnie dopracowana, tak, by jednocześnie mamiła melodią i biczowała cierniem po plecach. Ponadto ogromną robotę robią na tym albumie oplatacze w postaci intro / outro, niby nie innowacyjne, ale maksymalnie mroczne, stanowiące prawdziwą czarną polewę dla wewnętrznej zawartości „Spiritual Essence”. Materiału brzmiącego garażowo, z kilkoma niedociągnięciami,  czyli dokładnie tak, jak black metal brzmieć powinien i jak zakładali to jego prekursorzy. I tylko powtórzę na koniec, że jestem ogromnie rozczarowany jednym faktem. Że ten materiał jest dla mnie za krótki. Dawno już nie czułem takiego niedosytu, więc mam nadzieję na więcej od Chao Abyssi w bardzo niedalekiej przyszłości.

- jesusatan

1 komentarz: