Chao Abyssi
„Spiritual Essence”
Under the Sigh of Garazel 2023
No i mamy otwarcie nowego sezonu w wykonaniu Under
the Sigh of Garazel. Tym razem styczniową premierę stanowi minilong rodzimej
świeżynki, czyli dwuosobowego tworu, przedstawiającego światu swoje oblicze pod
nazwą Chao Abyssi. Jest to zaledwie, i to słowo chciałbym tutaj zdecydowanie
podkreślić, dwadzieścia pięć minut mizantropijnego black metalu spod znaku
starej szkoły. Zatem, jak można się domyśleć, nie jest to bynajmniej nic
odkrywczego. Tylko że w przypadku takich wydawnictw nie o to chodzi. To, w jaki
sposób panowie budują na tych nagraniach melancholijny nastrój, bardzo
umiejętnie ubrany w oszczędne, surowe szaty, wychyla się zdecydowanie ponad
przeciętność. Co uderza od samego początku, to bijący z tej muzyki chłód i
niepokój, przeplatany jednocześnie złością i smutkiem. Owe wkurwienie podkreśla
zwłaszcza nie szczędzący gardła, plujący pogardą wokal, przeszywający mrozem do
szpiku kości. Materiał ten nie forsuje tempa, aczkolwiek nie brak na nim
szybszych partii, będących niczym pojawiające się znikąd gradobicie. Znajdziemy
tu też trochę typowego d-beatu, tyleż oklepanego, co i nieodzownego przy
surowej wersji czarnego metalu. Inspiracji autorów „Spiritual Essence”
zdecydowanie należy szukać w górnej części Europy. Jak jednak wspomniałem
chwilę wcześniej, nie są to jedynie ośnieżone szczytu górskie. Fragmenty
akustyczne, bardzo umiejętnie wplecione w całość, malują przed oczami piękne
krajobrazy, choć i tak ulotne, gdyż niszczone po chwili gwałtownym uderzeniem
pioruna. Co istotne, nie ma w tych kompozycjach momentów na przeczekanie. Każda
z nich jest precyzyjnie dopracowana, tak, by jednocześnie mamiła melodią i
biczowała cierniem po plecach. Ponadto ogromną robotę robią na tym albumie
oplatacze w postaci intro / outro, niby nie innowacyjne, ale maksymalnie
mroczne, stanowiące prawdziwą czarną polewę dla wewnętrznej zawartości „Spiritual Essence”. Materiału brzmiącego garażowo, z kilkoma niedociągnięciami, czyli dokładnie tak, jak black metal brzmieć
powinien i jak zakładali to jego prekursorzy. I tylko powtórzę na koniec, że
jestem ogromnie rozczarowany jednym faktem. Że ten materiał jest dla mnie za
krótki. Dawno już nie czułem takiego niedosytu, więc mam nadzieję na więcej od
Chao Abyssi w bardzo niedalekiej przyszłości.
-
jesusatan
Bardzo zacny debiut, nie ma lipy.
OdpowiedzUsuń