BLOOD
TORRENT
„Void
Universe”
Trollzorn
Records 2022
„Void
Universe”, czyli drugi, pełny album Blood Torrent to płytka, która w znacznym
stopniu mnie zaskoczyła (być może dlatego, że nie słyszałem żadnych
wcześniejszych materiałów tej niemieckiej grupy). Widząc, że zespół gra Black
Metal, błędnie założyłem (nie usłyszawszy ani jednej nuty z rzeczonego albumu),
że będzie to kolejna horda, której muzyka zakorzeniona jest w II fali
diabelskiego szarpania strun. To właśnie założenie sprowadziło mnie na manowce.
Potok Krwi lepi co prawda swe dźwięki z Czarciej gliny, jednak twórczość
Niemców zdecydowanie bardziej wywołuje do tablicy kapele rzeźbiące w latach
80-tych, i bynajmniej nie mam tu na myśli wyłącznie załóg Black Metalowych. Bez
większych problemów znajdziemy tu więc nawiązania do muzyki Venom,
Hellhammer/Celtic Frost, czy Bathory, jednak w takim samym stopniu natkniemy
się na odniesienia i analogie do pierwszych produkcji Sodom, Kreator, czy
Slayer, a i patenty rodem z NWOBHM ze wskazaniem na JudasPriest i w mniejszym
stopniu Iron Maiden także przebijają się na tej produkcji. Żeby było weselej,
wszystkie te klasyczne inspiracje przeplatają się z siarczystym dopierdoleniem
do pieca, zatopionym w oparach bardziej współczesnego diabelstwa. To, co
przeczytaliście powyżej, wydaje się Wam nieco chaotyczne? Bardzo słusznie, gdyż
„Void Universe” także jest do pewnego stopnia chaotyczna. Blood Torrent często
zmaga się bowiem z łączeniem odmiennych pomysłów, aby stworzyć z nich jedną,
spójną całość i choć w większości przypadków ich starania uwieńczone są
sukcesem, to jednak trudno nie odnieść wrażenia, że chwilami panowie nie
przejmując się zbytnio, poszli po prostu na żywioł. Niektóre wałki wydają się
więc niedopieszczone, jakby kończyły się nie w tym miejscu, gdzie trzeba, przejścia
pomiędzy sekcjami bywają gwałtowne, a słabo powiązane z całością melodie
zachowują tylko pozory ciągłości, następując najczęściej po bardziej
stonowanych fragmentach. Bardzo dobrego, energetycznego napierdalania jest tu
jednak także dosyć sporo, a jadowite, Speed Metalowe ataki, czy korzenne,
Thrash Metalowe riffy potrafią złapać za ryj i solidnie dokopać. Wydaje mi się,
że ta płyta zmaga się z trzema problemami. Po pierwsze, jest za długa jako
całość (prawie godzina to zdecydowanie za dużo). Po drugie, niektóre wałki są
niepotrzebnie rozwleczone. Zaczynają się często od dobrych pomysłów, jednak nie
staje ich na cały utwór i przy końcu jest już toporne męczenie buły. Po
trzecie, chyba jednak chłopaki chcieli złapać zbyt dużo srok za dupę za jednym
zamachem i zaliczyli padaczkę, przynajmniej częściowo. Sam pomysł, aby ożywić
nieco ducha I fali jak najbardziej godny pochwały, jednak wykonanie już nieco gorsze.
Dla mnie to trochę za słaby album, abym zakolegował się z nim na dłużej, a Wy
sprawdźcie sami, może akurat u Was mimo wszystko coś zaskoczy?
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz