niedziela, 27 marca 2022

Recenzja Hallux Valgus „Reflections Of Distant Dreams”

 

Hallux Valgus

„Reflections Of Distant Dreams”

Edged Circle 2022

„Paluch Koślawy” to kapelka z Chile, której skład zawiązał się w 2013 roku. Po jednej demówce i epce, w poprzednim roku ujrzał światło dzienne ich pełny album. Nie był on szerzej dostępny poza ich rodzimym krajem, ale dzięki norweskiemu Edged Circle już 25. marca ukaże się na europejskim rynku. Być może będzie to miłe zaskoczenie ponieważ zawartość „Reflections Of Distant Dreams”, to swoisty miszmasz najlepszych patentów z muzyki metalowej, począwszy od wczesnych lat osiemdziesiątych, a kończąc gdzieś w połowie ostatniej dekady poprzedniego wieku. Tercet ten czerpiąc z historii tamtego grania, wrzucił wszystko do jednego bębna i porządnie wymieszał. Co z tego wyszło? Ano niesamowicie energetyczne dzieło, które pomimo pięćdziesięciu minut trwania, przelatuje przez uszy, jakby czas nie istniał. Każdy kolejny kawałek budzi to inne skojarzenia. Pełno tu różnych podobieństw do zespołów z przeszłości. W żadnym wypadku nie jest to minus. Materiał ten jest jak tunel czasoprzestrzenny, za pomocą którego cofamy się do minionych lat. I tak, brzmienie, riffy, solówki oraz  specyficzna praca sekcji rytmicznej, to nic innego jak połączenie heavy, death i thrash metalu, a trochę punka też się znajdzie. Tonacja w jakiej dźwięki pędzą przed siebie na myśl nasuwa porównania do Cadaver czy Autopsy. W niektórych utworach słychać również trochę wczesnego Death i Obituary. Wokale są też dość zróżnicowane, bo warkot jaki wydobywa z siebie frontman, kojarzyć się może czasami z Petrozzą, Tardy’m, a momentami nawet z Schuldinerem z początków jego kariery. Jednak nie tylko metal odcisnął piętno na tej płycie, bo na uwagę zasługuje szósty numer, gdzie wpływy gothic rocka, są niebywale wyraźne. Głos wokalisty spokojnie wyśpiewuje słowa, a jego wydźwięk powoduje, że przed oczami staje nam, już niestety martwy, Peter Steel. Po tym ciekawym przerywniku, pozwalającym nieco odetchnąć, zespół wraca do delikatnego grindowania, katując nas klasycznym śmierć metalem. Gdy dojdziemy do ósmej pozycji tego krążka, odkryjemy, że na moment doom tu też zagościł, a „dziewiątka” to niemalże mocno poczerniony i dociążony rock. Cały materiał, to zbiór dość szybkich kompozycji, przepełnionych liczną zmianą temp, ostrych riffów i klasycznych, dla tego gatunku, partii solowych. Mogłoby się wydawać, że taki zbiór różnych wpływów nie przyniesie nic dobrego. Jednakże nie w tym przypadku. Hallux Valgus dobrze wiedział co robi, a umiejętności gry na instrumentach w pełni im w tym pomogły. Rozmyślna, a także niezwykle umiejętna fuzja inspiracji z fundamentów muzyki metalowej, zaowocowała świetną produkcją, z którą to każdy fan, powinien się zetknąć. Chociażby w celach poznawczych.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz