czwartek, 31 marca 2022

Recenzja Yfel 1710 / Martwa Aura „Kali Yuga Boys”

 

Yfel 1710 / Martwa Aura

„Kali Yuga Boys”

Under the Sign of Garazel 2022

Od chwili wydania debiutanckiej płyty Yfel 1710 minęły już dwa lata. Martwa wypuściła „Morbus Animus” ciut później. Sami zatem przyznacie, iż już najwyższy był czas, by oba te zespoły dały jakiś znak życia. No to proszę bardzo. Oto nakładem Garazela ukazał się właśnie krążek dzielony przez obie wspomniane brygady. Jak zatem u chłopaków z formą? Myślę, że lepiej być nie może. Jako pierwsi, w czterech odsłonach, prezentują się olsztynianie. Muszę bez zbędnego owijania w bawełnę przyznać, że ich połowa splitu dosłownie wyrwała mnie z kapci. Zresztą ciężko ustać w miejscu gdy „Kali Yuga Boys” otwiera taki rytmiczny kawałek jak „Zbieracz Ciał”. Przecież łeb sam się przy tym kręci dookoła szyi. Jeśli w tą chwytliwość wrzucimy nieco Morowych dysonansów i niebanalny tekst to otrzymujemy numer niemal idealny. Dalej zresztą wcale nie jest gorzej. „Przybądź, Diable!” to chyba najbrutalniejsza kompozycja od Yfel 1710, oparta na szybkim tremolo z wyraźnie pulsującym w tle basem. „Wzgórze Śmierci”, nieco bardziej stonowany, powala za to z dzikimi, wręcz maniakalnymi wokalami. Choć przyznać trzeba obiektywnie, że te rozpatrywać należy w kategorii ekstraligi gatunku a dodatkowym ich atutem jest fakt, iż śpiewane po naszemu nie budzą uczucia zażenowania, a wręcz przeciwnie, dodatkowo zyskują na sile i dosłowniej przekazują emocje. Ostatni, „Poślubiona Zarazie”, to kawałek z bardzo norweskim riffem, mocno klasycznym, mogącym kojarzyć się z Carpathian Forest. Słychać, że panowie rozwijają się w dobrym kierunku, bo ich pomysły stają się coraz ciekawsze. Po tym co tu usłyszałem nie mogę już doczekać się nowej płyty. Martwa Aura, do której należy strona B prezentuje nam zupełnie inne oblicze czarnego metalu, choć nie mniej interesujące. Zresztą kto zespół zna, wie, iż ogromnym ich atutem jest ponadprzeciętna umiejętność budowania niesamowitego nastroju. W ich dwóch dłuższych kompozycjach mniej jest bezpośredniego, frontalnego ataku a więcej nastrojowych i spokojnych, wciągających niczym czysta czerń elementów. Tak właśnie rozpoczyna się „Korona”, trującymi dysonansami z czarującą deklamacją, z czasem przeradzająca się w burzę śnieżną ze świetnymi, bardzo klasycznymi  partiami gitar w połowie utworu.  Zamykający wydawnictwo „Możliwość Wyspy” również nie jest utworem monotematycznym a pojawiająca się zaraz na początku solówka to… palce lizać! Agresywne partie równoważone są bardzo umiejętnie, niczym w reaktorze jądrowym, wolniejszymi fragmentami, w których mówione wokale potrafią naprawdę oczarować a płynące delikatnie w tle harmonie pogłębiają odczucie odurzenia. Podobnie jak w przypadku Yfel 1710, robota jaką odwalił tu Gregor jest nie do przecenienia. No i te melodie… Moim zdaniem Martwa Aura jest obecnie jednym z zespołów stanowiących o sile polskiego black metalu i ich część „Kali Yuga Boys” jedynie mnie w tym przekonaniu utwierdza. Podsumowując zatem – Garazel dał nam kurewsko silne wydawnictwo, ponad pół godziny black metalu o dwóch obliczach, doskonale się uzupełniających. Lepiej się chyba nie da.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz