sobota, 19 marca 2022

Recenzja Straight Opposition „Path of Separation”

 

Straight Opposition

„Path of Separation”

Time To Kill Rec. 2022

Uwaga, dziś będę pisał o czymś, o czym nie mam zbyt wielkiego pojęcia. Że co? Że to żadna nowość? No wiem, ale zazwyczaj udaję Greka, dziś natomiast pozerzę otwarcie. A to dlatego, że po wyjebaniu do śmietnika z kilkunastu chuja wartych materiałów promo spod znaku blek czy desss w końcu trafiłem na coś, przy czym spędziłem milusio resztę wieczoru. Straight Opposition to włoski hardcore band, który zapoczątkował działalność w pierwszych latach bieżącego stulecia, nagrał coś tam coś tam, rozpadł się i właśnie ponownie zjednoczył.  „Path of Separation” to najnowsze dziecko tych czterech facetów (że nie zacytuje z obawy o niepoprawność polityczną Bohdana Tomaszewskiego) właśnie w tej chwili wypuszczane nakładem Time To Kill Records. No i cóż mnie tak niby zafascynowało? W zasadzie hardcore’a słucham jedynie przy okazji festiwalowych spędów, bo od jakiegoś czasu uważam, że ta muzyka, w dobrym wykonaniu, na żywca potrafi druzgotać równie mocno jak death, black czy thrash, a czasem nawet mocniej. No i słuchając tych trwających łącznie niecałe pół godzinki trzynastu piosenek aż mnie wyobraźnia poniosła i zapragnąłem znaleźć się gdzieś pod sceną na otwartym powietrzu, w tumanach kurzu, tudzież klejącym się wkurwiająco do obuwia błocie. Straight Opposition dość fajnie kombinują, poza typowymi rytmami do poskakania wprowadzając do swojej muzyki elementy nieoczywiste, chwilami zahaczające wręcz o goregrind albo z drugiej strony zapędzające się w rejony punkowe czy punkrockowe. Są nawet momenty mogące kojarzyć się znacząco z wcześniejszym Napalm Death ale też nie brak na tej płycie utworów wolniejszych, z mocno wkręcającymi się w łeb akordami.  Są też numery do pośpiewania, jak choćby bardzo melodyjny „Delusion of Omnipotence” z czystymi wokalami w refrenie i bardzo chwytliwym dysonansem w tle. Można powiedzieć, że ten album to zgrabnie wyważona mieszanka trotylu z pierzem, jak nie pierdolnie, to przyjemnie ulula. Dla zmęczonego wielogodzinnym poszukiwaniem człowieka, takiego jak ja, „Path of Separation” (przy okazji, tytułowy, mówiono-śpiewany numer też mocno zapada w pamkę) jest dziś niczym haust powietrza, łyk wody po maratonie. Czy będę o tym wydawnictwie pamiętał jutro? Tak! Myślę, że jeszcze kilka razy do niego wrócę, bo to naprawdę ciekawa rzecz. A bym się, kurwa, nie spodziewał.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz