niedziela, 6 marca 2022

Recenzja SACRIFIXION „Shower Me in Death”

 

SACRIFIXION

„Shower Me in Death” (7’Ep)

Hells Headbangers Records 2021

Jeżeli ktoś potrzebuje surowego, brudnego, jadowitego, agresywnego, wulgarnego, OldSchool’owego jebnięcia prosto w ryj, aby pochwalić się znajomym i pokazać im, jak undergroundowe i wyjątkowe są jego gusta, to polecam „Shower Me in Death”, czyli debiutancką Ep’kę niemieckiego trio Sacrifixion. Te cztery, zamykające się w nieco ponad 13 minutach wałki spuszczą Wam barbarzyńsko tradycyjny łomot, po którym jeszcze długo będziecie okładać dupę kompresem z liści kapusty. Tu wszystko jest bezpośrednie, chamskie, piwniczne, wali kałem i nieprzetrawionymi browarami. Od pierwszych sekund zalewa nas fala niewybrednych, obscenicznych, aroganckich, paskudnych dźwięków osadzonych tak głęboko, jak tylko się da w Death/Black/Thrash Metalu przełomu lat 80-tych i 90-tych przyprawionym niemałą ilością rozedrganych, szorstkich, złośliwych, punkowych struktur. Intensywne, maniakalne, pierwotnie brutalne, spazmatyczne, dzikie beczki napierdalają okrutnie, napędzane obskurną, D-Beatową rozpustą, bas dudni złowrogo, łamiąc gnaty i bezlitośnie rozrywając jelita, chropowate, ziarniste, obskurne, makabryczne, wijące się ohydnie, popadające niekiedy prawie w kakofonię riffy okazjonalnie podrasowane prostymi, wyjącymi, solowymi atakami patroszą bestialsko i niemiłosiernie, a obłąkańcze, makabryczne, jadowite wokale brzmiące jakby koleś krztusił się własnymi wymiotami, wyśmienicie wręcz uzupełniają tę tradycyjną rzeź, idealnie wieńcząc dzieło zniszczenia. Brzmienie, podobnie jak dźwięki wypełniające to wydawnictwo jest srogie, bezkompromisowe, diabelnie drapieżne, odpychające, cierniste, pierwotnie gwałtowne i kipiące gniewem. Słuchając tej produkcji, miałem wrażenie, jakbym odkopał w piwnicy jakąś zapomnianą kasetę, którą orałem niemal cztery dekady temu, ech… łza się kurwa w oku kręci. Każdy, kto ma zatem ochotę na bezpardonowy wpierdol starej szkoły z czasów, gdy muzyczne szufladki nie miały praktycznie żadnego znaczenia, a podgatunki ekstremalnej muzy naturalnie się przenikały powinien zaopatrzyć się w „Shower Me in Death”, zdrowo się najebać i dać się zbesztać tym surowym, korzennym, bezlitosnym dźwiękom. Czekam na jakiś dłuższy materiał, który tak naprawdę dopiero zweryfikuje możliwości zespołu. Jeżeli jednak ta trójka niestroniących zapewne od wszelakich używek piekielników utrzyma poziom zaprezentowany na tej Ep’ce, to może co niektórym zdrowo poprzewracać rzeczywistość. Póki co jednak trzeba coś łyknąć i wspólnie z Sacrifixion napierdalać dynią dla Szatana.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz