niedziela, 6 marca 2022

Recenzja Kostnateni „Ohen Hori, Gde Padl”

 

Kostnateni

„Ohen Hori, Gde Padl”

Mystiskaos / Pest / Dissociative Visions 2022

Kostnateni to jednoosobowy projekt stworzony przez gościa, który zwie się D.L. Udziela się on także w takich bandach jak na przykład Voidbringer. W 2019 roku wydał swój pełny album, ale za cholerę nie wiem jak brzmi i nie chce wiedzieć. „Ohen Hori, Gde Padl” w zupełności mi wystarczy. Ta epka to trzy utwory, które przedstawiają metalową interpretację tradycyjnych tureckich piosenek. Co z tego wyszło? Ano totalne poplątanie z pokręceniem. Muzyka zawarta na tym mini jest niczym zupełnie niezrozumiała kakofonia. Każdy z instrumentów gra swoje, nie zważając na inne. Perkusja coś tam tłucze, talerze szeleszczą, struny gitar wypuszczają jakieś ściany dźwięków. Czyste, podniosłe wokale śpiewają jakieś pieśni, chyba bitewne. Od czasu do czasu pojawia się złowrogi charkot. Wszystko to w dodatku upstrzone jest folkowymi melodiami, przypominającymi trochę Bliski Wschód lub Skandynawię. Chaos jaki tu panuje można przyrównać tylko do tego jaki miał miejsce przed powstaniem kosmosu. Charakterem przypomina trochę jakąś jazzową improwizację, a podobno black metalem się zwie. Wstęp do ostatniego kawałka rozbawia fantastycznie. Plumkające wiosła wytwarzają melodię jakby ze spaghetti westernu lub jednej z tych filmowych chińskich baśni, gdzie ludzie bez ładu i składu latają w powietrzu podobnie jak nuty w omawianej produkcji. Najmniejszego pojęcia nie mam co kierowało twórcą. Co miał na myśli i co chciał wyrazić. Słuchając ostatnio Void Wraith myślałem, że być może nastaną w końcu dobre czasy dla amerykańskiego blacku. Niestety, jedna jaskółka wiosny nie czyni. Ten skrajnie awangardowy black metal, zupełnie dla mnie bezcelowy i niezrozumiały, to polskie przysłowie, potwierdza. Choć panom, którzy lubią się za rycerzy przebierać, może się spodobać. Teraz będę musiał się najebać, żeby jak najszybciej o tym czymś zapomnieć.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz