piątek, 25 marca 2022

Recenzja INANNA „Void Of Unending Depths”

 

INANNA

„Void Of Unending Depths”

Memento Mori 2022

Chilijska Inanna właśnie atakuje czwartym pełniakiem w swojej ponad 25-letniej karierze. Do tej pory dane mi było usłyszeć jedynie wydany dekadę temu „Transformed In A Thousand Delusions”, który zwrócił moją uwagę dość ambitnym podejściem do death metalu. Dalekie to było do południowoamerykańskiej furii i pierwotnej agresji, zamiast zaś proponuje muzykę rodem z post-schuldinerowej szkoły. Nie, żebym na „Void Of Unending Depths” czekał z wypiekami, ale ciekaw byłem co tam Chilijczyki wysmażą i – jak się okazuje – czekać było warto. Grupa poszło mocno do przodu, zarówno w aspekcie kompozytorskim jak i warsztatowym. W twórczości Inanny można odnaleźć w zasadzie death metal w każdym możliwym odcieniu. Trzon tu stanowi stara, okołotechniczna szkoła spod znaku późnego Death i Nocturnus mocno podbarwiana melodyjnością wczesnego Arsis. Nie ma tu żadnych przaśnych szwedzkich czy fińskich melodyjek, żadnych melorefrenów, czy stadionowych hitów dla Niemców, jest za to spora dawka rozbudowanych, czytelnych, pozbawionych brutalności riffów, których źródeł można by upatrywać w dziełach pokroju „Symbolic”, „Thresholds” czy „A Celebraton Of Guilt”. Ciężar brzmieniowy zawarty na „Void Of Unending Depths” nie epatuje brutalnością, grobem i klimat, a raczej jest narzędziem do intelektualnego rozkładania kawałków na czynniki pierwsze. Pomimo sporego żonglowania tempem i dużej ilości szybkich partii często nawiązujących do thrashowych czy blackowych tradycji trudno mi określić ten album jako szczególnie dziarski, który swoją dynamiką sprawiałby, że słuchacza roznosi po mieszkaniu. Powiedziałbym, że czwarty krążek Inanny to raczej bardzo dobra układanka intelektualna z mnóstwem ciekawych pomysłów, harmonii i motywów, które analitycznie łechtają odbiorcę. Jest miejsce na melodie, na klasykę, na dysonanse, na black, na thrash, wszystkie mądrze i z umiarem dawkowane, tak aby nie obrzygać słuchacza jednorodnością. Myślę, że największym problemem tego wydawnictwa, czymś co odziera go z dramaturgii jest wokal. Zarówno growl jak i te bardziej skrzeczane partie, choć stanowią urozmaicenie dla siebie, są mocno jednowymiarowe, monotonne i nie dynamizują, a wręcz hamują instrumentalny impet tego wydawnictwa. Szkoda, bo słuchając kolejnych kawałków trudno mi przejść obojętnie obok ciekawej sekwencji riffów, błyskotliwego sola, interesującego zwolnienia, czy akustycznego fragmentu zgrabnie wkomponowanego w kolejny motyw. Brzmienie jest nienaganne, pasujące do zawartości muzycznej tego krążka, selektywne, ale nie przesadnie czyste. „Void Of Unending Depths” jest bardzo dobry i bardzo ciekawym wydawnictwem, choć woje wady ma. Pomników ku chwale nikt tutaj stawiać nie będzie, ale jeśli ktoś by chciał posłuchać twórczego i pomysłowego przetworzenia klasycznie deathmetalowej przeszłości ten śmiało powinien po ten matex sięgnąć. Niegłupia, ciekawa muzyka, przy której można spędzić co najmniej kilka frapujących seansów z głośnika. Polecam i zachęcam do posłuchania.

 

                                                                                                                                             Harlequin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz