AZAZEL
„Aegrum Satanas Tecum”
Primitive Reaction 2021
Azazel
to jeden z najstarszych, aktywnych cały czas zespołów ma fińskiej scenie
Czarciego grania. Panowie wyczołgali się bowiem z piekielnych jaskiń tamtej
ziemi w 1992 roku i choć różnie układały się ich losy, część składu zgubiła się
w zaśnieżonych lasach bądź straciła
grunt i wpadła pod lód na zamarzniętych jeziorach Finlandii, to jednak
horda ta, którą dowodzi nieugięcie Lord Satanachia
od trzech już dekad, konsekwentnie wielbi w swej muzyce Rogatego, gloryfikuje
śmierći szerzy bluźnierstwo. Ostatni kwartał zeszłego roku przyniósł nam
trzeci, pełny album tych synów Szatana, który to swą materialną postać przyjął
dzięki wsparciu Primitive Reaction. „Aegrum Satanas Tecum”, bo o nim mowa, to
35 minut tradycyjnego, książkowego wręcz Black Metalu, jaki królował na scenie we
wczesnych latach 90-tych ubiegłego wieku. Beczki nakurwiają zatem mocno i
siarczyście siejąc konkretny rozpierdol, mimo że nie zawsze jadą na pełnej
piździe, łapiąc momentami miażdżące, plemienne wręcz rytmy, chropowaty,
druzgocący bas miażdży czaszki, surowe, zimne, brudne wiosła rzeźbią
charakterystyczne, agresywne riffy, w których przewijają się złowrogie,
mizantropijne, lodowate melodie, a całość uzupełnia ponury, złowrogi, rasowy,
klasycznie bluźnierczy scream. Żadnej masturbacji nad instrumentami,
niepotrzebnej filozofii, czy też przesadnego dopieszczania każdego bąka
puszczonego przez muchę w studiu nagrań. Ten materiał to koncepcyjnie czyste,
korzenne, nieubłagane, bestialskie, plugawe napierdalanie na chwałę ciemności i
wszystkiego, co jest z nią związane. Sound tego krążka jest oczywiście surowy,
jadowity, wściekły i wali wilgotną piwnicą, ale zarazem charakteryzuje się dużą
dynamiką, dzięki czemu „Aegrum…” potrafi przypierdolić soczyście i
bezkompromisowo przeorać łepetynę. Trzecia w dorobku, pełna płytka Azazel, to
bardzo dobry, przeznaczony dla gatunkowych purystów krążek z najczystszym, jaki
tylko można sobie wyobrazić, klasycznie fińskim, satanicznym Black
Metalem. Jeżeli więc drogi czytelniku, wiecznym uwielbieniem darzysz produkcje Black
Dawn, Horna, Baptism, Warloghe, Satanic Warmaster, Behexen, Sargeist, czy
Archgoat, a dla pierwszych płyt Beherit zbudowałeś już ołtarzyk, to śmiało do
swej kolekcji możesz dołączyć „Aegrum Satanas Tecum” i napierdalać przy niej
dynią dla Szatana. Jednostek rozczarowanych nie przewiduję.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz