piątek, 11 marca 2022

Recenzja AZAZEL „Aegrum Satanas Tecum”

 

AZAZEL

„Aegrum Satanas Tecum”

Primitive Reaction 2021

Azazel to jeden z najstarszych, aktywnych cały czas zespołów ma fińskiej scenie Czarciego grania. Panowie wyczołgali się bowiem z piekielnych jaskiń tamtej ziemi w 1992 roku i choć różnie układały się ich losy, część składu zgubiła się w zaśnieżonych lasach bądź straciła  grunt i wpadła pod lód na zamarzniętych jeziorach Finlandii, to jednak horda ta, którą  dowodzi nieugięcie Lord Satanachia od trzech już dekad, konsekwentnie wielbi w swej muzyce Rogatego, gloryfikuje śmierći szerzy bluźnierstwo. Ostatni kwartał zeszłego roku przyniósł nam trzeci, pełny album tych synów Szatana, który to swą materialną postać przyjął dzięki wsparciu Primitive Reaction. „Aegrum Satanas Tecum”, bo o nim mowa, to 35 minut tradycyjnego, książkowego wręcz Black Metalu, jaki królował na scenie we wczesnych latach 90-tych ubiegłego wieku. Beczki nakurwiają zatem mocno i siarczyście siejąc konkretny rozpierdol, mimo że nie zawsze jadą na pełnej piździe, łapiąc momentami miażdżące, plemienne wręcz rytmy, chropowaty, druzgocący bas miażdży czaszki, surowe, zimne, brudne wiosła rzeźbią charakterystyczne, agresywne riffy, w których przewijają się złowrogie, mizantropijne, lodowate melodie, a całość uzupełnia ponury, złowrogi, rasowy, klasycznie bluźnierczy scream. Żadnej masturbacji nad instrumentami, niepotrzebnej filozofii, czy też przesadnego dopieszczania każdego bąka puszczonego przez muchę w studiu nagrań. Ten materiał to koncepcyjnie czyste, korzenne, nieubłagane, bestialskie, plugawe napierdalanie na chwałę ciemności i wszystkiego, co jest z nią związane. Sound tego krążka jest oczywiście surowy, jadowity, wściekły i wali wilgotną piwnicą, ale zarazem charakteryzuje się dużą dynamiką, dzięki czemu „Aegrum…” potrafi przypierdolić soczyście i bezkompromisowo przeorać łepetynę. Trzecia w dorobku, pełna płytka Azazel, to bardzo dobry, przeznaczony dla gatunkowych purystów krążek z najczystszym, jaki tylko można sobie wyobrazić, klasycznie fińskim, satanicznym Black Metalem. Jeżeli więc drogi czytelniku, wiecznym uwielbieniem darzysz produkcje Black Dawn, Horna, Baptism, Warloghe, Satanic Warmaster, Behexen, Sargeist, czy Archgoat, a dla pierwszych płyt Beherit zbudowałeś już ołtarzyk, to śmiało do swej kolekcji możesz dołączyć „Aegrum Satanas Tecum” i napierdalać przy niej dynią dla Szatana. Jednostek rozczarowanych nie przewiduję.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz