czwartek, 10 marca 2022

Recenzja Sepulchral “From Beyond the Burial Mould”

 

Sepulchral

“From Beyond the Burial Mould”

Soulseller Rec. 2022

Będąc kiedyś na jednaj z edycji Metalmanii ze sceny padło pytanie zasadnicze. „Do you wanna hear some German heavy metal from Sweden?”, może się domyślacie z ust wokalisty jakiego zespołu.. Troszkę wtedy śmiechłem, ale na tyle zapamiętałem te słowa, że sobie je teraz sparafrazuje. Zatem, chcecie posłuchać trochę szwedzkiego death metalu z Hiszpanii? Jeśli tak, to bardzo proszę. Jest pod ręką świeżutki debiut trio z Bilbao. Krótki rzut oka na fotkę zespołu i już wiadomo, że panowie mjentkim chujem robieni nie są. Potwierdza to czterdzieści minut muzyki zamieszczonej na „From Beyond the Burial Mould”. W zasadzie nie ma się w tym przypadku co rozpisywać i wszystko można podsumować w kilku zdaniach. Otrzymujemy tu niemal czystej krwi szwedziznę spod znaku Entombed czy Grave. Utwory w dużym stopniu opierają się na klasycznym d-beacie i ciężkich, mielących równo gitarach, często pracujących dokładnie na tej samej linii podbitej dodatkowo bulgoczącym basem. Czyli nic tylko ściągać gumkę z włosów i nakurwiać kółka. Tym bardziej, że każda z dziesięciu, jeśli nie liczyć introsa, kompozycji (w tym cover Necrophagia) serwuje nam mięsiste riffowanie idealne wręcz do wspomnianej zabawy. Nie jest to żadne tworzenie ściany dźwięku, tu każdy akord słychać głośno i wyraźnie i każdy z nich kojarzyć się może z cuchnącym pleśnią grobowcem. Panowie czasem na chwilę nieco zwolnią, rzadziej przyspieszą, ale to, że album utrzymany jest w większości w tym samym tempie i rytmie kompletnie nie wpływa negatywnie na jego odbiór, bo o żadnym znużeniu mowy w jego przypadku być nie może. Wręcz przeciwnie, można powiedzieć, że w tej ograniczonej szufladce Hiszpanie znajdują dość sporo świeżego powietrza. Serwowane przez nich charakterystyczne, północne melodie mają w sobie nieprzeciętny groove, dzięki czemu debiut Sepulchral nie daje się porzucić po jednym odsłuchu, tylko wkręca się jak korkociąg z każdą następną sesją. Ale wspomniałem, że to materiał o „prawie” czystej krwi. Już tłumaczę. Pojawiają się na krążku zarówno inspiracje wczesnym Death jak i niekoniecznie oczywiste elementy, takie jak choćby totalnie, nomen omen, Schuldinerowa solówka w „Harbor of Drifting Souls” czy nieszablonowa chwilami gra perkusisty, wybijającego bardziej crossowerowe rytmy niż reguła nakazuje. Co się natomiast tyczy wokalu, to mamy tu rasowy growl, który też momentami potrafi odbić od stereotypu, lecz nie barwą ale sposobem artykulacji, osobiście kojarzącym mi się z Malte Gericke’m. O brzmieniu mógłbym nie pisać, bo sprawa jest chyba oczywista, zatem powiem jedynie, że jest odpowiednio zapiaszczone i na wskroś staroszkolne. Cholernie podoba mi się ten album. Nawet jeśli ze szwedzkiego death metalu i tak najczęściej wracam do kamieni milowych gatunku, to zespoły pokroju Sepulchral pokazują czarno na białym, że dziś też niektórzy potrafią na tym poletku wyrzeźbić coś wartościowego. Warto się z tym zespołem zapoznać, bo odjebali kawał dobrej roboty.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz