czwartek, 3 marca 2022

Recenzja FATHER BEFOULED „Crowned In Veneficum”

 

FATHER BEFOULED

„Crowned In Veneficum”

Everlasting Spew Records 2022

Nie będę ukrywał, że przez kilkanaście lat swojej działalności nie zdobył w moich oczach i uszach większego uznania. Zawsze uważałem ich co najwyżej za solidny klon Incantation, ale jednak tylko klon. Ekipa z Atlanty właśnie nagrała swój piąty pełny album i ku mojemu zaskoczeniu coś w muzyce Amerykanów drgnęło. Drgnęło na tyle, że materiał zakręcił się już kilkukrotnie i pozostawił bardzo pozytywne wrażenia. „Crowned In Veneficum” wielkich rewolucji nie przynosi, bo w dalszym ciągu w znacznym stopniu jest to małpowanie po Incantation, tyle, że tym razem wpuszczono do tej muzyki trochę powietrza i oddechu, ale nie ma tyle dużo by wypędzić smród stęchłego grobu. Panowie z Father Befouled zamiast robić ścianę dźwięku kreują naprawdę dobre, chwytliwe riffy, niejednokrotnie zdejmują nogę z gazu, aby poczarować tymi snującymi się, pełnymi pogłosu akordami, aby trochę podkręcić klimat, by raz po raz poczęstować błyskotliwym, pięknie wybrzmiewającym, ale nie nachalnym solem gitarowym. Mam trochę poczucie, że grupa  Georgii podążyła drogą ostatniej płyty Johna McEntee i kolegów stawiając na bardziej „piosenkowe” formy, oparte, na prostszych, ale bardziej chwytliwych strukturach. Różnica w stosunku do „Sect Of Vile Divinities” polega jednak na tym, że nowy wypust Father Befouled posiada o wiele lepsze, bardziej adekwatne do muzyki brzmienie. Jest oni surowe, nieco piwniczne, nie do końca mięsiste, wpasowujące się we współczesne trendy, ale dalekie od syntetyczności i przesadnej kompresji. „Crowned In Veneficum” może nie zaskoczy niczym, czego byśmy wcześniej nie słyszeli, ale jest to na tyle dobrze napisany kawałek muzyki, że każdy kolejny odsłuch wzbudza u mnie bardzo pozytywne odczucia i nie skłania nie do jego wyłączenia. Wbrew pozorom na rynku naprawdę brakuje krążków z taką muzykę i na takim poziomie jak „Crowned In Veneficum”. Na ten moment uważam, że to najlepszy krążek Father Befouled, na tyle dobry, że chętnie zweryfikuję swoją obojętność do wcześniejszych dokonań tych panów. Tymczasem chętnie spędzę kilka kolejnych chwil z jedną z mniej pretensjonanych i – co by nie mówić – fajniejszych płyt pierwszego kwartału 2022 roku. Dobra passa Everlasting Spew trwa w najlepsze.

                                                                                                      Harlequin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz