wtorek, 22 marca 2022

Recenzja APOCRYFAL „Crushing Black Death”

 

APOCRYFAL

„Crushing Black Death”

Mara Productions 2019

Każdy, kto choć trochę obserwuje scenę wydawniczą naszego kurwidołka, ten nie mógł nie zauważyć, że coraz śmielej poczyna sobie na niej label Mara Productions. To właśnie ta wytwórnia wyłuskała spod kamienia powstały w 2009 roku, fiński kwintet Apocryfal i pod swymi skrzydłami wydała im pierwszy album długogrający. Był to co prawda rok 2019, ale uważam, że warto cofnąć się trochę wstecz i poznać tę płytkę. Jeżeli więc chodzi o ten albumik, to jego muzyczną zawartość bardzo dobrze oddaje już sam tytuł „Crushing Black Death” i właśnie przez pryzmat tego tytułu postaram się Wam teraz w kilku słowach przybliżyć ów krążek. Tak więc poczynajmy w imię boże. Crushing. Czy ta produkcja jest crushing? Zdecydowanie tak. Zawarte tu dźwięki miażdżą bowiem bardzo konkretnie i rzeczowo. Nie druzgocą może tak totalnie, po całości, ale kilka kości z pewnością pęknie z głuchym trzaskiem pod naporem twórczości Apocryfal. Black? Tu również odpowiedź jest twierdząca. Sporo elementów zimnego, bluźnierczego Black Metalu możemy tu usłyszeć. Począwszy od wściekłych partii tremolo poprzez siarczyste dojebanie sekcji rytmicznej i epickie niekiedy korowody melodii z charakterystycznym, melancholijnym wykończeniem made in Suomi, na ponurych, demonicznych, złowrogich zaklęciach skończywszy. No i pozostał nam Death, czyli mój ulubiony składnik tego materiału. Śmierć rozpanoszyła się tu na dobre i naprawdę zazdrośnie strzeże swego terytorium. Posłuchajcie tylko tych przytłaczających, potężnych beczek, basu lejącego w nasze narządy słuchu gotującą się smołę, ciężkich, intensywnych riffów wibrujących złowieszczo, czy brutalnego growlingu emitowanego z wysokości pięt. O tak, Śmierć ma tu zdecydowanie dużo do powiedzenia, ba, wg mnie wręcz dominuje w tych dźwiękach, a że przejawia się głównie w powalających, niszczących walcach, bądź równych, stabilnych tempach, toteż i siła jej oddziaływania jest zaiste potworna. Taaaa… sweetest stench of the Death to jest to, co moi lubi na tym albumie najbardziej. Jeżeli chodzi o „Crushing Black Death”, to sprawa jednak nie kończy się tylko na tym, o czym napisałem powyżej. To tylko trzon, kręgosłup lub jak kto woli wierzchołek góry lodowej. Gdy zanurzymy się głębiej w te mroczne odmęty, wówczas uderzą w nas chore, atonalne akordy, upiorne dzwony kościelne, wiejące chłodem solówki, kreatywne rozwiązania rytmiczne, ciekawe harmonie o amorficznym charakterze i jeszcze kilka smaczków, które usłyszycie, jak se tę płytkę kupicie. Fajna rzecz. Nie ma tu co prawda nic przełomowego, ale to kawał potężnej, nasiąkniętej ciemnością, dobrze zrobionej muzy, która potrafi przyjemnie dojebać do gleby. Trudno coś jednoznacznie wyrokować na podstawie tej jednej, bardzo solidnej płyty, ale uważam, że Apokryfal, to nazwa, o której na pewno należy pamiętać w przyszłości.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz