piątek, 25 marca 2022

Recenzja PURE WRATH „Hymn to the Woeful Hearts”

PURE WRATH

„Hymn to the Woeful Hearts”

Debemur Morti Productions 2022

Kumacie Pana Ryo (Januaryo Hardy) z Indonezji? Nie? Otóż ten jegomość bardzo dobrze znany jest na scenie brutalnego Death Metalu. Tworzył On bowiem lub współtworzył takie akty jak: Perverted Dexterity, Bloodriven, Cadavoracity, Insolence, Omnivorous, Excruciation, czy Infested Flesh. I pewnego razu nadszedł dzień, kiedy ten rzeźnik ze Wschodniej Javy zapragnął ukazać światu swe odmienne oblicze i stworzył w tym celu projekt Pure Wrath obracający się w klimatach Atmospheric Black Metalu. Historia zna już takie epizody. Pewna część z nich zakończyła się zaliczeniem spektakularnej padaczki, są jednak także przypadki, które owocują powstaniem ciekawych, dobrych zespołów, co też miało miejsce w tym przypadku. „Hymn…” to już trzecia, duża płyta Czystego Gniewu, ale pierwsza, z którą miałem okazję się zapoznać, jeżeli chodzi o ten projekt muzyczny. Przyznaję się bez bicia, że bardzo ostrożnie podszedłem do tej płyty, jednak wierzcie mi, Ryo wykonał kawał dobrej roboty i nagrał płytkę doskonałą w swej klasie, która nie jest, jak mógłby sugerować tytuł wyłącznie smutnym pitoleniem. Naprawdę, nie spodziewałem się, że ten wytrawny znawca mięsistego mielenia tak dobrze odnajdzie się w tej estetyce. Muzyka zawarta na tym albumie zręcznie przechodzi przez wszystkie odcienie melancholii, desperacji, gniewu i wściekłości. Sporo płyt z klimatycznym Black Metalem wpada w pułapkę przesadnej powtarzalności, przez co są mocno przewidywalne i szybko się nudzą. PureWrath natomiast operuje wszystkimi, charakterystycznymi elementami tego stylu z doskonałym wyczuciem i zgrabnie unika takich problemów. Nie przesadza z ilością riffów i to w żadną ze stron, nie zalewa słuchacza łzawymi melodyjkami, sekcja rytmiczna posiada surowe, chropowate ostrze, nawiązujące do lat 90-tych, podobnie jak niektóre partie wiosła, dzięki czemu album ma odpowiedni ciężar i kopnięcie. Smyczki, fortepian, wiolonczela i wszystkie partie parapetu meandrują umiejętnie w strukturach zawartych tu wałków, podkreślając wszechobecną tu atmosferę zawiesistego przygnębienia i ponurej melancholii, podobnie zresztą jak wokale płynie lawirujące pomiędzy agresywnymi partiami, a bardzo dobrym, emocjonalnym, czystym śpiewem. Dźwięki, jakie wypełniają ten krążek, nie należą z pewnością do najbardziej oryginalnych na świecie, ale „Hymn to the Woeful Hearts”, to kawał wciągającej, dobrze wyprodukowanej, klimatycznej muzy, której warto poświęcić czas i uwagę. Mnie Pure Wrath urzekł na tyle, że mam zamiar w pierwszej, wolnej chwili sprawdzić wcześniejsze produkcje tego projektu. Cały czas zastanawiałem się jednak, gdzie leży wspólny mianownik pomiędzy brutalnym patroszeniem, z jakiego znany jest ten jegomość a jego twórczością pod szyldem Pure Wrath i w przypadku jego ostatniej produkcji go znalazłem. Album ten poświęcony jest bowiem czystkom politycznym, które były niczym innym, jak ludobójstwem, jakich generał Suharto i jego szwadrony śmierci dopuściły się w Indonezji w latach 1965-66 (liczbę torturowanych i zamordowanych okrutnie, najczęściej z wykorzystaniem maczety szacuje się pomiędzy 500 tys., a 1 mil. osób). Polecam zgłębić temat, gdyż rzeźnia była tam wówczas okrutna, a odcięte głowy wbite na pal stanowiły na tamtejszych ziemiach element folkloru.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz