„Hymn to the Woeful Hearts”
Debemur
Morti Productions 2022
Kumacie Pana Ryo (Januaryo Hardy)
z Indonezji? Nie? Otóż ten jegomość bardzo dobrze znany jest na scenie
brutalnego Death Metalu. Tworzył On bowiem lub współtworzył takie akty jak: Perverted
Dexterity, Bloodriven, Cadavoracity, Insolence, Omnivorous, Excruciation, czy
Infested Flesh. I pewnego razu nadszedł dzień, kiedy ten rzeźnik ze Wschodniej
Javy zapragnął ukazać światu swe odmienne oblicze i stworzył w tym celu projekt
Pure Wrath obracający się w klimatach Atmospheric Black Metalu. Historia zna
już takie epizody. Pewna część z nich zakończyła się zaliczeniem spektakularnej
padaczki, są jednak także przypadki, które owocują powstaniem ciekawych,
dobrych zespołów, co też miało miejsce w tym przypadku. „Hymn…” to już trzecia,
duża płyta Czystego Gniewu, ale pierwsza, z którą miałem okazję się zapoznać,
jeżeli chodzi o ten projekt muzyczny. Przyznaję się bez bicia, że bardzo
ostrożnie podszedłem do tej płyty, jednak wierzcie mi, Ryo wykonał kawał dobrej
roboty i nagrał płytkę doskonałą w swej klasie, która nie jest, jak mógłby
sugerować tytuł wyłącznie smutnym pitoleniem. Naprawdę, nie spodziewałem się,
że ten wytrawny znawca mięsistego mielenia tak dobrze odnajdzie się w tej
estetyce. Muzyka zawarta na tym albumie zręcznie przechodzi przez wszystkie
odcienie melancholii, desperacji, gniewu i wściekłości. Sporo płyt z
klimatycznym Black Metalem wpada w pułapkę przesadnej powtarzalności, przez co
są mocno przewidywalne i szybko się nudzą. PureWrath natomiast operuje
wszystkimi, charakterystycznymi elementami tego stylu z doskonałym wyczuciem i
zgrabnie unika takich problemów. Nie przesadza z ilością riffów i to w żadną ze
stron, nie zalewa słuchacza łzawymi melodyjkami, sekcja rytmiczna posiada
surowe, chropowate ostrze, nawiązujące do lat 90-tych, podobnie jak niektóre
partie wiosła, dzięki czemu album ma odpowiedni ciężar i kopnięcie. Smyczki,
fortepian, wiolonczela i wszystkie partie parapetu meandrują umiejętnie w
strukturach zawartych tu wałków, podkreślając wszechobecną tu atmosferę
zawiesistego przygnębienia i ponurej melancholii, podobnie zresztą jak wokale
płynie lawirujące pomiędzy agresywnymi partiami, a bardzo dobrym, emocjonalnym,
czystym śpiewem. Dźwięki, jakie wypełniają ten krążek, nie należą z pewnością
do najbardziej oryginalnych na świecie, ale „Hymn to the Woeful Hearts”, to
kawał wciągającej, dobrze wyprodukowanej, klimatycznej muzy, której warto
poświęcić czas i uwagę. Mnie Pure Wrath urzekł na tyle, że mam zamiar w pierwszej,
wolnej chwili sprawdzić wcześniejsze produkcje tego projektu. Cały czas
zastanawiałem się jednak, gdzie leży wspólny mianownik pomiędzy brutalnym
patroszeniem, z jakiego znany jest ten jegomość a jego twórczością pod szyldem
Pure Wrath i w przypadku jego ostatniej produkcji go znalazłem. Album ten
poświęcony jest bowiem czystkom politycznym, które były niczym innym, jak
ludobójstwem, jakich generał Suharto i jego szwadrony śmierci dopuściły się w
Indonezji w latach 1965-66 (liczbę torturowanych i zamordowanych okrutnie,
najczęściej z wykorzystaniem maczety szacuje się pomiędzy 500 tys., a 1 mil.
osób). Polecam zgłębić temat, gdyż rzeźnia była tam wówczas okrutna, a odcięte
głowy wbite na pal stanowiły na tamtejszych ziemiach element folkloru.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz