wtorek, 1 marca 2022

Recenzja SATURNIAN MIST „Shamatanic”

 

SATURNIAN MIST

„Shamatanic”

Petrichor 2021

Bardzo cenię sobie fińską scenę Black Metalową, czego wyraz dawałem w niejednej już recenzji, a jednak płytki Saturnian Mist jakoś nie mogą na dłużej zagościć pod moim dachem, mimo że to przecież zespół zrzeszający w swoich szeregach byłych lub obecnych muzyków Azazel, Pantheon of Blood, Ordinance, czy też Sargeist. „Shamatanic”, czyli wydany w drugiej połowie zeszłego roku, trzeci album długogrający Mgły Saturna tego stanu rzeczy niestety nie zmieni. Nie znaczy to wcale, że krążek ten, broń mnie Panie Szatanie zawiera złą muzykę, bo tak nie jest. Płytkę tę wypełnia bardzo solidny, chwytliwy, zadziorny Czarci Metal z lekko plemiennym, rytualnym klimatem, problem jednak w tym, że zawarte na niej dźwięki nie wywołują u mnie praktycznie żadnych emocji. Partie bębnów są tu bardzo konkretne, potrafią kopnąć w krocze niezgorszym blastem, jak i przygnieść do gleby masywnym zwolnieniem, a niewątpliwą ich zaletą są napędzające niejako tę produkcję, interesujące faktury rytmiczne. Bas wspiera je wydatnie, harcując z nimi niezgorzej, a że ma soczyste, grube krawędzie, toteż materiał ten groove ma niewąski. Rzeczowe, zgrabne, melodyjne, wirujące riffy wraz z umiejętnym dotknięciem tyleż niepokojącego i emanującego ciemnością, co momentami słodkawego zanadto parapetu tworzą niewybredną, nasączoną odpowiednią ilością jadu, nieco neurotyczną, zaciekłą, zagęszczoną tkaninę dźwięków o hipnotyzujących niekiedy właściwościach. Gardłowy wykonuje bardzo dobrą robotę, operując zarówno agresywnymi, bluźnierczymi, chorymi wokalami, jak i nawiedzonymi, ponurymi frazami o rytualnym wykończeniu. Całość przyozdobiono jeszcze naprawdę niezłymi partiami solowymi o klasycznym, Heavy Metalowym zabarwieniu i drobnymi zawiłościami strukturalnymi brzmienia i tonacji, jednak jak na mój gust owe ornamenty nie wnoszą nic specjalnego do tej produkcji. Jak się tak czyta o poszczególnych składowych tej płytki, to wydaje się, że powinna z tego powstać naprawdę konkretna całość, a realia są niestety takie, że ta całość jest owszem solidna i rzetelna, ale tak naprawdę ponad przeciętność zbytnio się nie wychyla, poza pewnymi drobnymi przebłyskami w pierwszej połowie płyty. Do brzmienia także specjalnie nie można się przyczepić. Jest zimne, szorstkie i odpowiada obecnemu stanowi techniki w tej dziedzinie, ale na kolana, podobnie jak zawarta na „Shamatanic” muzyka nie rzuca. Tak więc Saturnian Mist nagrało kolejny zwykły, stereotypowy, w sporej części przewidywalny i jak dla mnie w zasadzie bezbarwny  krążek z melodyjnym, klimatycznym Black Metalem, który niewątpliwie znajdzie swe grono odbiorców, a u mnie tradycyjnie wyląduje w koszu po czterech, może pięciu przesłuchaniach.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz