poniedziałek, 14 marca 2022

Recenzja Suppression „The Sorrow Of Soul Through Flesh”

 

Suppression

The Sorrow Of Soul Through Flesh

Unspeakable Axe Records / Dark Descent Records 2022

Chile. I tyle w temacie można by napisać. Ostatnimi laty niemalże każdy docierający do nas metalowy wypust z tego kraju jest co najmniej bardzo dobry. Nie inaczej jest z debiutanckim krążkiem Suppression, zatytułowanym „The Sorrow Of Soul Through Flesh”, który pod koniec kwietnia ujrzy światło dzienne za sprawą Unspeakable Axe Records (CD i taśma) i Dark Descent Records (winyl). Powiem więcej – premierowy długograj od tych czterech panów to prawdziwa uczta dla każdego miłośnika staroszkolnego metalu śmierci, a niżej tu podpisany po prostu pieje z zachwytu nad tym wydawnictwem. Bo jak tu się nie zachwycać gdy ekipa z Santiago czerpie garściami z twórczości Death i Pestilence z okresu, gdy oba zespołu grały jeszcze stuprocentowy death metal, ale już odważnie zapędzali się w bardziej zakombinowane rewiry. Mamy tu więc całą masę naprawdę zajebistych, mięsistych riffów, nienachalne, atakujące gdzieś z drugiego planu solówki, wszechobecnie szalejący bas i rasowy, vandrunenowy growl. Przez całą długość płyty dominuje szybkie tempo, ale muzycy raz po raz częstują słuchacza jakimś drobnym zwolnieniem na chwilę oddechu. Słychać w tym graniu południowoamerykańską zaciekłość, która dodaje temu, bądź co bądź niespecjalnie oryginalnemu muzycznie materiałowi charakteru i sznytu, który wyróżnia go na tle szeregu podobnie grających zespołów. Nie sposób też nie wspomnieć o thrashowym sznycie przywodzącym na myśl dokonania Solstice czy wczesne Malevolent Creation, które zdecydowanie dodaje całości lekkości i zwiewności wykonawczej. Możnaby się czepiać, czy muzyka proponowana przez Suppression nie cierpi na pewną dozę jednorodności (to chyba w ogóle przypadłość chilijskiej sceny) i czy wszystkie kawałki z „The Sorrow Of Soul Through Flesh” nie zlewają się zbyt przesadnie w deathmetalowy monolit, ale przy takiej jakości tej muzyki zupełnie jest mi to obojętnie. Suppression jest jak gatunkowa nawałnica w starym dobrym stylu – z dobrym brzmieniem, dobrą dynamiką i tempem, a całości słucha się jednym tchem. Nie ma tu przekraczania granic, szukania czegoś nowatorskiego, po prostu jazda na sprawdzonych wzorcach w brawurowym wykonaniu. I mi to w zupełności wystarcza, żebym chciał do tego krążka wracać. Nic dodać nic ująć i tylko czas pokaże, czy debiut chilijskiej ekipy będzie płytą, do której będzie się chciało wracać po latach.

 

                                                                                                                                 Harlequin

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz