czwartek, 3 marca 2022

Recenzja Old Skull „The Cult”

 

Old Skull

„The Cult”

Putrid Cult 2022

Niecałe dwa lata temu pisałem w tym miejscu na temat debiutanckiej EP-ki Old Skull, konkludując, iż chętnie usłyszałbym więcej od tej załogi. Moje bezbożne życzenia zostały wysłuchane, gdyż trzymam właśnie w dłoni duży debiutancki album zespołu o jakże wymownym tytule. I kiedy słucham go po raz kolejny, do głowy  przychodzi mi właściwie jedna myśl. Że na dobrą sprawę mógłbym przepisać toczka w toczkę to samo, co pisałem już wcześniej o „Death Rattle”. Czy to znaczy, że zespół się nie rozwija, nie wdraża w życie nowych rozwiązań? Tak, dokładnie. Z tym, że mi to kompletnie nie przeszkadza, a jest jedynie dowodem czystej konsekwencji. To co wypełnia „The Cult” po same brzegi to hołd oddany mistrzom grania śmierć metalowego, zwłaszcza tym  mającym swój rodowód po drugiej stronie naszego morza. Trzydzieści siedem minut, dziesięć kompozycji, sto procent death metalu, tak ująć można to wydawnictwo statystycznie. Duet z Wielkopolski  traktuje nas prostym, chwilami nawet, nie bójmy się tego słowa, prymitywnym i grubo ciosanym odłamem gatunku. Ich utwory nie grzeszą ani przesadną techniką ani absolutnie żadnym nowatorstwem. Wszystko co tu znajdziecie zapewne słyszeliście już wcześniej setki razy, choćby na wczesnych płytach Entombed, Grave czy też, wskazując palcem inne miejsca na mapie, Bolt Thrower, Asphyx czy Cianide. Gitary mielą w zdecydowanej większości niespiesznie, raczej z naciskiem na bezpośredni ciężar i groove niż na chwytliwą melodię, choć i fragmenty dające się zanucić także się tutaj znajdą, ale występują raczej w formie przyprawy niż jednego ze składników głównych.  Wokalista wyrzyguje swoje racje klasycznym, grobowym growlem, w jednym z numerów nawet po polsku, a sekcja rytmiczna unosi w powietrze spore ilości zalegającego na niej brudu. Znaczy to nie mniej, nie więcej, niż to, iż brzmienie „The Cult” jest bardzo analogiczne do klasyki gatunku z wczesnych lat dziewięćdziesiątych. Old Skull to deathmetalowy, nieogolony i z lekka zajeżdżający uryną żul z butelką piwa w łapie i petem w ryju. A jak zapytacie go, dlaczego od trzydziestu lat łazi w tych samych ujebanych glanach i wypłowiałej katanie, to każe wam spierdalać w podskokach. Dokładnie taka jest to muzyka, grana prosto z serca, niemodna i przeznaczona chyba głównie dla starych dziadów, którzy na wspomnianych wcześniej zespołach zdobywali pierwsze, no góra drugie,  metalowe szlify. Gwarantuję im, że słuchając debiutu Old Skull ponownie poczują te emocje, towarzyszące im w czasach kiedy Sztokholm i Floryda stanowiły nieocenioną wylęgarnię talentów. Mi w to graj. Jeszcze, jeszcze!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz