Aesthus
„Hänen
Temppelinsä Varjoissa”
Purity Through Fire 2022
Tym
razem do tańca zaprasza fiński Aesthus. Ten pięciosoosobowy zespół, powstały w
2017 roku, wydał właśnie debiutancką płytę. Dźwięki na niej zawarte, to nic
innego jak typowy dla kraju, z którego pochodzi, do bólu melodyjny black metal.
Świdrujące gitarki pędzą jak szalone, goni je sekcja rytmiczna, a wokalista
zajadłym charkotem wszystkiemu wtóruje. Na pierwszy rzut ucha wszystko gra.
Agresywne tempo, chwilami całkiem bezkompromisowe riffy, od czasu do czasy
jakieś szybciuteńkie tremolo, wokal w nienawistny sposób wykrzykuje słowa. Jest
zimno, wiater wieje, pada gęsty śnieg, gdzieś tam w tle majaczą, pokryte lasami,
góry. Jednak jest tu coś nie tak. Ano to, że opisany krajobraz, przypomina
malunek na marnej świątecznej pocztówce, a nie rzeczywisty widok. To co powinno
charakteryzować black metal, tutaj zostało zatracone. Główną i dość gwałtowną
warstwę instrumentów nakryła ciepluteńka pierzynka linii melodycznej. Tak więc
na pierwszym planie mamy przezabawne i leciutkie fińskie melodyjki. Zamiast
czcić diabła i zapadać się w ciemność, rozglądamy się za jakąś panną, żeby
porwać ją w tany. Nóżki same zaczynają chodzić, bioderka falują i ramiona się
kołyszą. Wiatr ucichł, śnieg stopniał, las ścieli drwale, a góry rozjechały
buldożery. Klops. Zastanawia mnie fakt, dlaczego ktoś kiedyś tego typu muzykę,
black metalem nazwał. Nurtuje mnie również to, jaki cel mają muzycy, tworząc
takie kawałki. Pewnie nigdy nie otrzymam odpowiedzi na te pytania, a jeśli
nawet, to zapewne ich nie zrozumiem. Stary dziad ze mnie i na współczesnej
muzyce się nie znam. Nie żałuje, bo jeśli to ma być takie zło, mrok i
nienawiść, dziękuje bardzo. Jednakże fanom przaśnego „sialala” i „tralala”
rodem z Finlandii powinno się spodobać. Dla mnie trzydzieści osiem minut
katorgi. Bezcelowe. Do śmieci.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz