niedziela, 20 marca 2022

Recenzja Aesthus „Hänen Temppelinsä Varjoissa”

 

Aesthus

„Hänen Temppelinsä Varjoissa”

Purity Through Fire 2022

Tym razem do tańca zaprasza fiński Aesthus. Ten pięciosoosobowy zespół, powstały w 2017 roku, wydał właśnie debiutancką płytę. Dźwięki na niej zawarte, to nic innego jak typowy dla kraju, z którego pochodzi, do bólu melodyjny black metal. Świdrujące gitarki pędzą jak szalone, goni je sekcja rytmiczna, a wokalista zajadłym charkotem wszystkiemu wtóruje. Na pierwszy rzut ucha wszystko gra. Agresywne tempo, chwilami całkiem bezkompromisowe riffy, od czasu do czasy jakieś szybciuteńkie tremolo, wokal w nienawistny sposób wykrzykuje słowa. Jest zimno, wiater wieje, pada gęsty śnieg, gdzieś tam w tle majaczą, pokryte lasami, góry. Jednak jest tu coś nie tak. Ano to, że opisany krajobraz, przypomina malunek na marnej świątecznej pocztówce, a nie rzeczywisty widok. To co powinno charakteryzować black metal, tutaj zostało zatracone. Główną i dość gwałtowną warstwę instrumentów nakryła ciepluteńka pierzynka linii melodycznej. Tak więc na pierwszym planie mamy przezabawne i leciutkie fińskie melodyjki. Zamiast czcić diabła i zapadać się w ciemność, rozglądamy się za jakąś panną, żeby porwać ją w tany. Nóżki same zaczynają chodzić, bioderka falują i ramiona się kołyszą. Wiatr ucichł, śnieg stopniał, las ścieli drwale, a góry rozjechały buldożery. Klops. Zastanawia mnie fakt, dlaczego ktoś kiedyś tego typu muzykę, black metalem nazwał. Nurtuje mnie również to, jaki cel mają muzycy, tworząc takie kawałki. Pewnie nigdy nie otrzymam odpowiedzi na te pytania, a jeśli nawet, to zapewne ich nie zrozumiem. Stary dziad ze mnie i na współczesnej muzyce się nie znam. Nie żałuje, bo jeśli to ma być takie zło, mrok i nienawiść, dziękuje bardzo. Jednakże fanom przaśnego „sialala” i „tralala” rodem z Finlandii powinno się spodobać. Dla mnie trzydzieści osiem minut katorgi. Bezcelowe. Do śmieci.

 

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz