SHUYET
„Shuyet” (Ep)
Seance Records 2021
No
i mamy następny, owiany lekką mgiełką tajemnicy zespół. Ptaszki na dachach
ćwierkają, że Shuyet (po naszemu cień, choć w dokładniejszym tłumaczeniu
„shuyet" jest jaźnią cienia, tym, co gasi słońce i tym, co istnieje na zawsze w
ukrytych grobowcach zmarłych”), to ponoć Egipcjanie, którzy przenieśli się do
Niemiec. Te skrzydlate bestie, co siedzą na drzewach i srają ludziom na głowy
twierdzą nawet, że to projekt niemiecko-serbsko-egipski, a pewnie jeszcze inne
informacje posiadają wszystkie nieloty, od kury domowej począwszy, a na
tasmańskich strusiach Emu skończywszy. Co ciekawsze, gdy spojrzymy na skład
tego trio, to każdy z tych jegomości dręczy jakiś instrument, natomiast w
składzie zespołu oficjalnie nie ma gardłowego. Hmmm…ciekawe, przysiągłbym, że
słyszałem tu wokale (i to chwilami całkiem niezłe), ale może to bąki z dupy,
bądź odgłosy niestrawności tego, co chce zgasić światło (tzn. słońce)? Uff,
ciężko czasami jest być fanem metalu. No ale nic, trza se przecież jakąś legendę
zbudować, zwłaszcza jak granie idzie na razie raczej pod górkę, a przez pięć
lat zarejestrowało się całe trzy utwory własnej twórczości. Nie wiem, być może
większość czasu zajmują członkom zespołu modły do starożytnych bóstw i brak im go
później na szlifowanie umiejętności muzycznych? Może nawet lepiej by było, aby
poszli oni drogą modlitwy i zostali kapłanami, bo z tym, co zaprezentowali na
zeszłorocznej Ep’ce, zbyt daleko wg mnie nie ujadą. Muzyka zawarta na „Shuyet”
to bowiem Black Metal oscylujący gdzieś pomiędzy przeciętniactwem a
rzetelnością. Jest tu trochę siarczystych wyziewów zbliżonych do pierwszych dni
Dark Funeral, czy Triumphator, przeleci też jakaś zajawka kojarząca się z uboższą
wersją Mayhem, odrobina bardziej melodyjnych, nastawionych na budowanie klimatu
patentów, gdzie gitary mogą nieco błysnąć, też się
znajdzie, ale całość ni chuja nie przekonuje (przynajmniej mnie), i nie pomogą
tu pustynne wiatry, tajemnicze szepty z nicości, czy magiczne zaklęcia wyjęte
żywcem z „Władcy Pierścieni”. Cieniutkie to, rozlazłe i rzadziutkie jak sławna dawno temu zupa
regeneracyjna ministra Kuronia. Może w przyszłości będzie lepiej? Póki co
jednak nie i chyba jeszcze długo, długo nie.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz