DEAD HEAD
“Slave Driver”
Hammerheart Records (2022)
Holenderskich death/thrashowców z Dead Head chyba
nie trzeba przedstawiać żadnemu fanowi metalu. Choć grupa nigdy nie była w
ekstraklasie popularności, to jednak ich wczesne płyty należy uznać za jedne z
lepszych w swojej niszy jeśli chodzi o europejskie poletko. Ekipa z kraju sera
i tulipanów atakuje właśnie siódmym pełniakiem, który, jak można było się
spodziewać, specjalnych rewolucji nie przynosi. „Slave Driver” to 45 minut
solidnego death/thrashowego grania, w którym słychać, że raczej nie mamy do
czynienia z młodzieniaszkami. Nie, żeby najnowsza propozycja Dead Head była
geriatryczna czy nudna, ale słychać, że muzycy preferują granie na sprawdzonych
i ogranych patentach, w których czują się dobrze. Do tego zwraca uwagę dbałość
o detale, w której nie ma miejsca na muzyczne niechlujstwo. Na swój sposób jest
to materiał bezpieczny, z którego emanuje wyrachowanie, ale i doświadczenie
muzyczne, ale muzycy Dead Head wciąż potrafią przypierdolić z animuszem
ogranymi do bólu, ale rasowymi, thrashowymi riffami i klasycznym dla gatunku
solówami. O ile początek płyty jawi się jako co najwyżej solidny, tak gdzieś
tak od piątego utworu „Drawn Into The Wire” płyta nabiera nieco więcej jaj i
werwy, o nieco teutońskim ubarwieniu ukierunkowując się na bardziej thrashowe
schematy. Kolejne utwory zaskakują dynamiką i motywami zdradzającymi dużo
potencjał koncertowy „Slave Driver”. Pomimo absolutnej wtórności tego
materiału daleki jestem od stwierdzenia, że jest to granie dla Niemców, czy
choćby kolejna płyta, której mogłoby nie być. Owszem, nie wnosi ona absolutnie
niczego nowego, ani nie usłyszymy tutaj niczego, czego nie słyszeliśmy
wcześniej, ale Holendrzy dostarczają swoją muzykę z taką gracją, że trudno mi
nie machać banią i tupać nóżką gdy się tego słucha. Totalnie bezpretensjonalna,
dobra płyta im wyszła i niech nagrywają dalej jeśli mają taki poziom trzymać.
Harlequin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz