piątek, 29 kwietnia 2022

Recenzja Teufelsberg „Ordre Du Diable”

 

Teufelsberg

„Ordre Du Diable”

Signal Rex 2022

Teufelsberg to dość tajemnicza kapela. W zasadzie nic o nich nie wiadomo, poza tym, że pochodzą z Polski. W 2020 roku wydali demo, a rok później pojawili się z czterema kawałkami na splicie z portugalskim Minnesjord. Dzisiaj trzydziesty kwietnia, a więc czeka nas noc św. Walpurgii. Lepszej zatem daty na wydanie debiutu Teufelsberg, Signal Rex nie mógł znaleźć. Dzień to zaiste odpowiedni, bo to co sączy się z głośników po włączeniu „Ordre Du Diable” powinno przygrywać do dzikich tańców na każdym dzisiejszym sabacie. Po krótkim wstępie gitary zaczynają szyć swój materiał. Robi się lodowato i mizantropijnie do granic możliwości. Przypominający „Transilvanian Hunger” riff mknie przed siebie, pokrywając wszystko wokół szronem. Darkthronowe podobieństwo jest tutaj niezaprzeczalne, ale zanika w drugim kawałku, gdzie dźwięki płyną spokojniej, hipnotyzując bez litości. Trzeci numer kontynuuje marszowy rytm, który urozmaicają gitarowe motywy znane z Akolyth. Po równie dobrej czwórce i piątce, w ostatnim utworze powraca analogia do wyżej wymienionych Norwegów, lecz nie tylko, bowiem wkrada się tu troszkę skojarzeń z Mgłą. Nie chodzi jednak o specyficzną grę Krakowian, a o charakter w jakim wokalista artykułuje słowa. Nie są to jednak jedyne zbieżności z innymi przedstawicielami tego gatunku, ponieważ całość zalatuje też nieznacznie Baxaxaxa. Cóż, to czym uraczył mnie Teufelsberg, trudno wyrazić słowami, bo o tym czy daną muzykę można nazwać black metalem, świadczą przede wszystkim emocje, jakie ona budzi. I tak jest niewątpliwie w tym przypadku. Ostre gitary, pozbawione wyraźnej melodii i nienawistne riffy, bezlitosna jednostajność, dyskretnie pojawiające się syntezatory, które podbijają klimat, nadając rytualności. Wokal jest na najwyższym poziomie i doskonale podkreśla wymowę albumu, a ona jest tylko jedna – czyste zło jest wszechobecne. Tak! To jest właśnie black metal i to w jedynej słusznej formie. Czystość gatunku została zachowana w stu procentach. Zaangażowanie twórców niepodważalne. Podejście do tematu iście religijne, albowiem ten styl grania, to przede wszystkim kult, a dopiero później muzyka. Już czekam na kolejne nagrania.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz