czwartek, 28 kwietnia 2022

Recenzja WRAITH „Undo the Chains”

 

WRAITH

„Undo the Chains”

Redefining Darkness Records 2021

 


No i doczekaliśmy się drodzy państwo albumu nr 3 amerykańskich Thrash/Speed Metalowców z  Wraith. Nie wyczekiwałem jakoś specjalnie na tę płytkęani nie stwardniały mi sutki, gdy otrzymałem ją do recenzji, ale po jej wysłuchaniu muszę przyznać, że to gruby materiał i jak dotąd zdecydowane najlepszy, jaki wypluł ze swych trzewi ten kwartet z  Indiany. W porównaniu z wcześniejszymi produkcjami zespołu, środek ciężkości tego krążka przesunięty jest mocniej w kierunku korzennego, mięsistego Thrash Metalu, co mnie osobiście bardzo kurwa odpowiada. Oczywiście nadal napotykamy w tej muzyce mnóstwo bezpośrednich, surowych, punkowych wibracji. Jadowite, przyprawione czernią, Speed Metalowe tendencje mamy tu niemal na wyciągnięcie ręki, no i są też tekstury nawiązujące bezpośrednio do klasycznego Heavy, jednak to właśnie ten wspominany już powyżej zwarty, gęsty, thrash’owy kręgosłup robi tu największą robotę. Rozpędzone, masywne riffy głęboko umocowane w latach 80-tych zostały na tym krążku wyśmienicie umiejscowione pomiędzy szybkostrzelną artylerią a wgniatającymi w podłoże, żeliwnymi zwolnieniami. Jeżeli już jesteśmy przy temacie wioślarstwa, to uważam, iż doskonałym ruchem było także zatrudnienie drugiego gitarzysty. Dzięki temu, tam, gdzie wcześniej pojawiały się mielizny, wszystko brzmiało cienko i jednowymiarowo, teraz jest ciężar, głębia i konkretne dojebanie w palnik, a ponadtopartie solowe, co zrozumiałe też są o całe piekło lepsze. Sekcja rytmiczna na „Undo the Chains” również posiada, w stosunku do poprzednich produkcji, dużo mocniejsze  tąpnięcie, w większym stopniu ocieka tłuszczem i charakteryzuje ją naprawdę niezgorszy groove. Co więcej, na płytce tej zespół osiągnął idealną niemal równowagę pomiędzy maniakalną wręcz agresją a chwytliwymi, zaraźliwymi refrenami, które można śmiało zanucić podczas golenia sobie genitaliów (tylko nie machajcie dynią przy tej czynności, bo możecie się zdrowo pozacinać).Amerykanie nie stworzyli tu jednak tak naprawdę nic nowego. Wykorzystali tylko to, co najlepsze w tradycyjnym, poczerniałym Thrash, Speed i Heavy Metalu i złożyli wszystko w wyśmienitą, niesamowicie skondensowaną całość podlewając zbudowane przez siebie struktury ziarnistą, punkową wściekłością. Zaowocowało to powstaniem wyrazistego, w chuj niszczącego materiału, który dojebał mi tak, że o mało się nie osrałem. Bez pierdolenia, w pytę album.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz