sobota, 16 kwietnia 2022

Recenzja The Dead Goats / Hellisheaven Split

 

The Dead Goats / Hellisheaven

Split

Selfmadegod Rec. 2022

Z tymi Martwymi Kozami to chuj wie o co chodzi. Raz się rozpadają, za pięć minut jednak reaktywują, potem nagrywają na boku piosenki o Kaliforni, by nagle ni z gruchy ni z pietruchy wyjechać z nowym splitem.  Nie wiem, może to jakiś stary kawałek, ale jeśli takie zawieruszone perełki jak „In the Tall Grass” walają się im po szufladach, to niech dobrze poszukają, a może się uzbiera choć na jakiś mini. The Dead Goats na stronie A rzeczonego wydawnictwa serwuje nam kawałek o widocznym powyżej tytule. Czy ja muszę pisać co to za muzyka? No to szybko, bo piwo się zagrzeje… Najczystszej krwi, klasyczny do bólu szwedzki death metal z całym bogactwem inwentarza pod tytułem D-beaty, zajebista motoryka, wpadająca w głowę melodia  śpiewalny refren. Zapiaszczone gitary, oldschoolowy growl i riffy jak podkradane z debiutu Entombed. I powiem krótko, po trzech odsłuchach chodzę po mieszkaniu i jak debil ryczę sobie wspomniany refrenik, bo jest zajebisty, jak zresztą cały numer. A mimo to wkurwiony jestem, bo takie sikanie pojedynczymi numerami to jest, panowie moi mili, granie w chuja! Dawać mnie tu natychmiast więcej, skoro forma wysoka. Po drugiej stronie placka mamy Hellisheaven, kompletnie mi nieznany dotychczas twór. Ich utwór „Mam Pomroczność Jasną” otwierają sample z jakiegoś patologicznego filmu, z okropnie słabymi tekstami, że aż mi się ręką wyrywała w kierunku przycisku „stop”. Rozumiem jednak, że o to chodziło i panowie zrobili to dla beki. No i cel osiągnięty, bo faktycznie ich pięć minut to metal odpychający i obrzydliwy. Powolny death metal, lekko pod klimaty brytyjskie, z głębokim wokalem charczącym tekst w języku narodowym, czego się nietrudno domyśleć, biorąc pod uwagę wspomniany przed chwilą tytuł. Popisów technicznych tu nie uświadczymy, jest prosto, wręcz topornie i w chuj nieoryginalnie. Czyli dokładnie tak jak ma być, by zyskać sobie fanów ściśle określonych gatunkowo. Mi się ten numer podoba i uważam, że jest bardzo odpowiednim uzupełnieniem strony Kóz. Zatem podsumowując – niecałe dziesięć minut śmierć metalu będącego odpowiednikiem filmów z serii „W Starym Kinie”. Ja takie klasyczne i bezpośrednie podejście ogromnie sobie cenie, zatem ten króciutki materiał szczerze polecam, bo inaczej się nie da.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz