Macabro
Genocidio
„La Senda Del Dominio”
Blasphemous Art Rec. 2022
Kiedy tak sobie odsłuchuję kolejne wydawnictwa
Blasphemous Art, to zastanawiam się, dlaczego nikt nie ma katalogu tego gościa
u nas w lokalnej dystrybucji. Bo przecież cokolwiek wyda, to albo urywa łeb,
albo jest przynajmniej na ponadprzeciętnym poziomie. Nie inaczej jest z
najnowszą pozycją w stajni Włocha, mianowicie debiutanckim krążkiem Macabro
Genocidio. Panowie teoretycznie pochodzą z tego samego kraju co wydawca, ale każdy
kto zerknie na zdjęcia zespołu zauważy, iż są to bankowo przybysze z Ameryki
Południowej. Podejrzenie to znajduje swoje uzasadnienie także w dźwiękach, z
którymi mamy niebywałą przyjemność obcować na „Ścieżce Dominacji”. Wystarczy dosłownie
kilka chwil, byśmy po nieco kosmicznym wprowadzaczu znaleźli się w rejonach
Mortem z silna domieszką mistrzów z AngelCorpse. Za częścią południową
przemawia przede wszystkim charakterystyczne brzmienie oraz ten niepowtarzalny,
wyczuwalny „subtelnie”, niczym kolec w chuju, sznyt. Sposób riffowania i
wszechobecny w muzyce wkurw jednoznacznie wskazuje, iż panowie pełnymi łyżkami
czerpali z garnka obfitości podgrzewanego od dekad na wiadomym kontynencie.
Macabro Genocidio napierdalają do przodu ile fabryka dała nadmiarem
atakujących ze wszystkich stron bezlitosnych akordów podbijanych perkusyjnymi
nawałnicami. Te łagodniejsze momenty kryją się choćby pod postacią krótkich
sampli i pojawiającego się gdzieś w środku płyty utworu w stylu pijanego
flamenco albo akustycznej improwizacji, teoretycznie nie pasującego do całości,
a jednocześnie wywołującego niemały opad szczęki. Z kolei wspomniane wpływy
ekipy Palubickiego i Helmkampa przebijają się głównie pod postacią podobnej
barwy i przede wszystkim sposobem cedzenia wersetów wokalnych oraz partii
solowych, podobnie dzikich i nieokiełzanych. Materiał ten brzmi kurewsko ciężko
i surowo, jak gdyby panowie mieli wyjebane na ogólnie panujące trendy, i tak
też zapewne jest. Zusammen do kupy mikstura, którą raczą nas Marabro Genocidio
to wpierdol jak ta lala. Wpierdol przemyślany, poukładany i nie monotematyczny.
Warto sięgnąć po ten krążek, bo to kawał dobrej muzy.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz