TZOMPANTLI
„Tlazcaltiliztli”
20 Buck Spin Records (2022)
Moda na jaskiniową, deathmetalową łupaninę trwa w
najlepsze. Kalifornijskie trio Tzompantli jest tego kolejnym dowodem, a ich
debiutancki pełniak „Tlazcaltiliztli” kolejną cegiełką tego podgatunku. Prawdę
mówiąc nie wiem dlaczego włodarze 20 Buck Spin zdecydowali się na podpisanie
umowy z ta formacją, gdyż ja nie słyszę w tym album absolutnie niczego co by
wyróżniało tą kapelę na tle setek innych. Prymitywny death/doom oparty na grubo
ciosanych, tępych riffach okraszonych bulgoczącym wokalem i dość szybkimi, ale
jednostajnymi partiami perkusji są dla mnie tutaj zbyt ubogą i schematyczną
formułą, aby przykuć moją uwagę na przestrzeni trwania tego wydawnictwa.
Owszem, mamy tutaj kilka zmian tempa na zasadzie szybko/wolno, ale to wszystko
jest tak oklepane i nudne, że z trudem dotrwałem do końca wydawnictwa. Zacząłem
się zastanawiać czy to po prostu konwencja mi nie leży, czy najzwyczajniej jest
to płyta jedna z wielu podobnych, niczym szczególnym nie wyróżniających się. I
chyba oba argumenty tutaj mają rację bytu.
Tzompantli nie ujęło mnie niczym. Pewnie miłośnicy takiego grania
posłuchają bez skrzywienia, ale trudno tez mi sobie wyobrazić powody do
zachwytu wśród słuchaczy. Takie Cianide wydaje się być mistrzem finezji przy
tych Kalifornijczykach i myślę, ze na ten moment nie ma potrzeby, żebym
rozpisywał się bardziej.
Harlequin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz