Vanum
„Legend”
Eisenwald 2022
Ja
nie mogę! Kolejni źli długowłosi z USA. Tym razem to Vanum, specjaliści od
epickiego black metalu. W kwietniu powracają z trzecią płytą. Królują na niej
nostalgiczne jak i również podniosłe melodie. Riffy płynnie przechodzą z
jednego w drugi. Wyraźny i odpowiednio ciężki bas wspaniale współgra z raczej
wysokim brzmieniem gitar, równoważąc całość, tak aby nie było zbyt krzykliwie.
Dość nisko nastrojone bębny przypominają nieco te death metalowe, ale nie razi
to zupełnie, a wręcz nadaje albumowi jeszcze większej monumentalności. Tempa
nieustannie i bez wysiłku się zmieniają. W ogóle dźwięki w każdym z utworów są
niesłychanie płynne, co powoduje, że najnowszą propozycję Amerykanów łyka się
bez popitki. Muzycy niewątpliwie grać potrafią i od czasu do czasu uraczają nas
niezłymi solówkami, a tremolo pojawiające się pod koniec ostatniego kawałka, to
majstersztyk. Zapomniałbym o pojawiających się w tle klawiszowych pasażach,
które wzmacniają epicki charakter tej muzyki. Produkcja w pierwszych momentach
może wydawać się zbyt sterylna gdyż każdy z instrumentów jest doskonale
słyszalny. Jednakże fonia jest delikatnie przybrudzona co nadaje jej
odpowiedniego charakteru. Ten zespół będący połączeniem muzyków z Santa Fe i
Nowego Jorku, choć nie przepadam za tego typu metalem, naprawdę daje radę. Z
niezwykłą łatwością łączą różne i wyraźnie słyszalne wpływy. Pełno tu odniesień
do późnego Bathory, melodyka jak również wokal nasuwa skojarzenia z grecką
szkołą, a zwłaszcza z Rotting Christ. Wszystko oparte na heavy metalowym
trzonie, tworzy super kombinację. Pomimo, że nie słucham takich rzeczy, to nie
mogę nie docenić „Legend”. To bardzo miła w odbiorze muzyka i na pewno ma ona
swoich fanów, którzy powinni po nią sięgnąć. Nie będą zawiedzeni.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz