niedziela, 17 kwietnia 2022

Recenzja Silver Knife „Ring”

 

Silver Knife

„Ring” E.P.

Amor Fati 2022

Belgijsko – Francusko – Holenderski aliaż czterech muzyków znanych jako Silver Knife, po dwóch latach przerwy, powraca z nowym materiałem. Tym razem są to dwa kawałki, które są kontynuacją podróży, jaką zespół zapoczątkował na swym pełniaku z 2020 roku. Panowie udowadniają, że melancholijno / depresyjny black metal, w ich wykonaniu ma się dobrze. Mamy tutaj monotonne riffy, urozmaicone „rozwleczonymi” tremolo. Jednostajność utworów niekiedy przełamywana jest delikatnymi przyśpieszeniami, które całkiem nieźle bujają. Wiosłom towarzyszy oczywiście sekcja rytmiczna, którą stanowią dość miękka perkusja oraz fantastycznie brzmiący bas. Od czasu do czasu pojawiają się żałosne i cierpiętnicze wokale, schładzając do reszty charakter całości. Wszystko to połączone w jedną całość, rysuje nam iście arktyczny krajobraz, gdzie zima nigdy się nie kończy, a smutek, to jedyny sens życia. Dźwięki generowane przez instrumenty zabierają nas na lodową pustynię. Poza śniegiem i chłoszczącym wiatrem nie ma tu nic, a przepełniająca nas żałość jest jak ambrozja. Ogólnie rzecz biorąc, nie ma się za bardzo nad czym rozpisywać. „Ring” to dwa kawałki, które nic nowego do gatunku nie wnoszą. Niczym się też nie wyróżniają. Jednakże nie nudzą, a i w odbiorze są całkiem miłe. Rozłożyste pasaże rozkosznie hipnotyzują i pozwalają odpłynąć myślom gdzieś daleko od tego gównianego świata. Całkiem nieźle zagrany tego typu black metal. Rzadko sięgam po takie rzeczy, ale starania Silver Knife doceniam. Fanów takiego grania nie brakuje, zatem na pewno znajdzie to swoich odbiorców.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz