Silver Knife
„Ring” E.P.
Amor Fati 2022
Belgijsko
– Francusko – Holenderski aliaż czterech muzyków znanych jako Silver Knife, po
dwóch latach przerwy, powraca z nowym materiałem. Tym razem są to dwa kawałki,
które są kontynuacją podróży, jaką zespół zapoczątkował na swym pełniaku z 2020
roku. Panowie udowadniają, że melancholijno / depresyjny black metal, w ich
wykonaniu ma się dobrze. Mamy tutaj monotonne riffy, urozmaicone
„rozwleczonymi” tremolo. Jednostajność utworów niekiedy przełamywana jest
delikatnymi przyśpieszeniami, które całkiem nieźle bujają. Wiosłom towarzyszy
oczywiście sekcja rytmiczna, którą stanowią dość miękka perkusja oraz
fantastycznie brzmiący bas. Od czasu do czasu pojawiają się żałosne i
cierpiętnicze wokale, schładzając do reszty charakter całości. Wszystko to
połączone w jedną całość, rysuje nam iście arktyczny krajobraz, gdzie zima
nigdy się nie kończy, a smutek, to jedyny sens życia. Dźwięki generowane przez
instrumenty zabierają nas na lodową pustynię. Poza śniegiem i chłoszczącym
wiatrem nie ma tu nic, a przepełniająca nas żałość jest jak ambrozja. Ogólnie
rzecz biorąc, nie ma się za bardzo nad czym rozpisywać. „Ring” to dwa kawałki,
które nic nowego do gatunku nie wnoszą. Niczym się też nie wyróżniają. Jednakże
nie nudzą, a i w odbiorze są całkiem miłe. Rozłożyste pasaże rozkosznie
hipnotyzują i pozwalają odpłynąć myślom gdzieś daleko od tego gównianego
świata. Całkiem nieźle zagrany tego typu black metal. Rzadko sięgam po takie
rzeczy, ale starania Silver Knife doceniam. Fanów takiego grania nie brakuje,
zatem na pewno znajdzie to swoich odbiorców.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz