wtorek, 5 kwietnia 2022

Recenzja WITHERING SOUL „Last Contact”

 

WITHERING SOUL

„Last Contact”

Mortal Music 2021

Z czwartą płytką tego kwartetu zza wielkiego bajora mam delikatny problem, a mianowicie nie wiem tak naprawdę co o niej napisać? Przesłuchałem ją dobrych kilka razy, aby mi nic nie umknęło, poddałem analizie, przepuszczając te dźwięki przez filtr moich gustów i upodobań, wziąłem pod uwagę wszystkie „za” i „przeciw” i każdorazowo wyciągnięte przez mnie wnioski są praktycznie takie same.„Last Contact” to taki akuratny, porządny, rzetelny, dobrze wyprodukowany Black/Death Metalowy album, ale nic ponadto. Jak to na takich albumach najczęściej bywa, beczki grzmocą soczyście, bas ciężko rzeźbi, dodając im siły wyrazu, riffy są odpowiednio zagęszczone i dobrze wykonane, ale o jakiejś większej różnorodności w tej materii możecie raczej zapomnieć. Podobnie ma się sprawa z wokalem. Gardłowy trzyma poziom, ale poza standardy się nie wychyla, zarówno jeżeli chodzi o poczerniałe growle, jak i okazjonalne, czyste śpiewy. Poszczególne wałki zbudowane są najczęściej z agresywnych pasaży napędzanych melodią skąpaną w oparach ciemności, ale głębszego mroku próżno tu szukać nawet z gromnicą. Obowiązkowo musiało się także znaleźć miejsce dla podnoszącego z lekka majestat tu i tam parapetu, no i oczywiście dla delikatnie zaznaczonych, akustycznych miniatur, chujków (chórków znaczy się) schowanych w tle, oraz kilku błyszczących nieco bardziej partii solowych. Sound tego materiału jest tłusty i przestrzenny, choć chwilami nieco zalatuje formaliną, ale to w zasadzie norma na współcześnie produkowanych albumach z taką muzą. Kilka ciekawych rozwiązań można oczywiście na tym krążku wyłapać, zwłaszcza w sferze gitarowej ornamentyki, jednak wszystkie one leżą w sferze detali, które giną najczęściej w zalewie wspomnianej tu już wyżej akuratności. I to chyba wszystko na ten temat. A cóż to oznacza w praktyce? Ano tyle, że Więdnąca Dusza wg mnie wyżej chuja z tą płytką nie podskoczy, bo choć to muzyka całkiem przyjemna w obejściu, to jednak w ostatecznym rozrachunku zbyt nijaka i mająca za mało własnego charakteru. Przeciętny krążek jak na mój gust…podobnie zresztą, jak i ta recenzja, czego jestem w pełni świadom. Uwierzcie mi jednak, że trudno pisać nieprzeciętnie, o rzeczach tak do bólu przeciętnych, jak „Last Contact”.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz