sobota, 30 kwietnia 2022

Recenzja BILWIS „Pan”

 

BILWIS

„Pan”

Northern Silence Productions 2022

Z muzyką Bilwis miałem okazję spotkać się po raz pierwszy w zeszłym roku, przy okazji recenzowania Ep’ki „Sangewelt”, którą to na fizycznych nośnikach (Cd i Mc) wydała wówczas Northern Silence Productions. Upłynął od tamtego czasu trochę ponad rok i ten jednoosobowy, niemiecki hord powraca, tym razem ze swą pierwszą, pełną płytą zatytułowaną „Pan”, którą pod swe opiekuńcze skrzydła wzięła ponownie Północna Cisza. Cóż zatem zaprezentował nam tym razem Bilwis? Zasadniczo to samo, co ostatnim razem. Myślę zresztą, że w przypadku tego projektu nikt nie spodziewał się rewolucji, a jeżeli się spodziewał, to zawiedzie się kurewsko. „Pan” to bowiem trochę ponad 51 minut epickiego, atmosferycznego Black Metalu o lekko symfonicznym szlifie. Twórczość ta, sama w sobie na kolana może nie rzuca, gdyż oparta jest w większości na wypracowanych dawno temu wzorcach, ale słychać wyraźnie, że osoba odpowiedzialna za ten band dobrze czuje się w tej stylistyce, rzeźbi w niej szczerze i z pasją, więc efekty jego pracy są bardziej niż satysfakcjonujące. Porównując ze sobą oba wydawnictwa zespołu, nie da się także nie usłyszeć, że „Pan” jest materiałem zdecydowanie ciekawszym, a przynajmniej tak mi się wydaje. Poszczególne kompozycje są odważniejsze, lepiej zbudowane i wykorzystują szerszy wachlarz wpływów. Jeżeli zaś chodzi o sprawy czysto warsztatowe, to również widać progres. Warstwa instrumentalna jest bowiem na tej płycie zdecydowanie bogatsza, co najlepiej oddają partie wiosła. Riffy są ciekawsze, posiadają nieco bardziej złożoną strukturę, pojawiły się dobre solówki o narracyjnym charakterze, a i kilka fajnych, zdobnych niuansów również odnajdziemy w gitarowej tkaninie wypełniającej tę płytkę. Lepiej wypadają także linie klawisza i wszelakie, nadające tej płycie nieco ludowo-baśniowego klimatu dodatki (kobiecy wokal, czy też akustyczne zagrywki). Całkiem niezła to płytka, o ile ktoś lubi od czasu do czasu zanurzyć się w takie dźwięki. Szkoda, że automat perkusyjny, który tu użyto,  odstaje trochę od całej reszty (podobnie zresztą było też na poprzedniej produkcji Bilwis) i to zarówno jeżeli chodzi o jego kartonowe, płaskie brzmienie, jak i mocno jednostajną strukturę. Ten element zdecydowanie wymaga poprawy na kolejnych wydawnictwach. Może warto by pomyśleć nad jakimś pałkerem z krwi i kości, choćby sesyjnym? Przyjemna, relaksująca płytka. Taka w sam raz, aby przy jej dźwiękach poleżeć trochę do góry kołami.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz