ROTTING
KINGDOM & ENCOFFINATION
„Wretched Enigma of
Salvation” (Split)
Selfmadegod
Records 2022
Grubym
splitem poczęstował nas pod koniec lutego tego roku Karol i jego Selfmadegod Records.
Na materiale tym znalazły się bowiem dwa, w chuj miażdżące akty zza wielkiej
kałuży, a mianowicie Death/Doom Metalowy Rotting Kingdom i plugawy, śmiertelny
wymiot z samego dna piekieł, czyli Encoffination. Myślę, że żadnego z tych
zespołów nie trzeba specjalnie przedstawiać, gdyż zacne to hordy. Jeżeli jednak
znalazłby się tu ktoś taki, kto nie bardzo wie, o co kurwa kaman, to proponuję
czym prędzej nadrobić zaległości i nie przyznawać się w towarzystwie do swej
niewiedzy, bo to w przypadku tych dwóch kapel naprawdę nie przystoi. Ba, nie
przystoi to delikatnie powiedziane, taka niewiedza (nie chcę mówić, że
ignorancja) zalatuje wręcz pozerstwem. Dobra, wystarczy tego jebanego
moralizatorstwa. Przejdźmy teraz do merytorycznej oceny tegoż wydawnictwa.
Napiszę krótko: kurewsko zajebisty split! Rozpoczyna go Rotting Kingdom, który
w swych dwóch wałkach prezentuje, jak już na początku nadmieniłem, wyśmienity,
tłusty Death/Doom Metal, który gniecie bardzo konkretnie. Słychać w ich muzyce
wibracje charakterystyczne dla najlepszych, klasycznych już dziś, pierwszych
produkcji Paradise Lost, czy My Dying Bride, choć i Evoken, Novembers Doom,
Ahab, Mourning Beloveth (zwłaszcza jeżeli chodzi o niski, grobowy growling),
czy Death/Doom Metalowe produkcje Runemagick także odcisnęły niezaprzeczalnie
swoje piętno na twórczości Gnijącego Królestwa. Ponura, ciężka muza przecudnej
urody. Ręka sama bezwiednie sięga po sznur. Druga połowa tego wydawnictwa to
natomiast parszywy, wgniatający w cuchnącą rozkładem glebę, Death Metalowy
obrzęd gloryfikujący powolną, bolesną śmierć i jej najbardziej plugawe aspekty.
Muzyka Encoffination jak zawsze zalatuje trupem, zepsutą krwią i dusznym
aromatem cmentarnych kadzideł. Kurwa, ci panowie zawsze robili mi dobrze. Nie
inaczej jest także i tym razem. Produkowane przez nich dźwięki leżące gdzieś na
przecięciu tego, co robili, lub nadal robią Disembowelement, Incantation, Grave
Miasma, Spectral Voice, Swallowed, Father Befouled, czy w pewnym stopniu
Impetuous Rituali Grave Upheaval okrutnie mieszają mnie z błotem, a ja przyjmuję
je z otwartymi ramionami (chciałem pierwotnie napisać, że z otwartym odbytem,
ale to zabrzmiałoby chyba zbyt pretensjonalnie, a poza tym sugerowałoby
nieprawdę) i masochistyczną wręcz przyjemnością. Przytłaczający, rozrywający na
strzępy krążek. Jak dla mnie, do chuja Wacława, to zakup obowiązkowy.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz