Délétère
„Songes
D’une Nuit Souillée”
Sepulchral
Productions 2023
Quebec
nie jest moim ulubionym regionem, jeżeli chodzi o black metal, a właśnie
stamtąd wywodzi się Délétère. Rzadko też po muzykowanie w tym stylu z owych
stron sięgam. Dlatego też zapewne z tego powodu to moje pierwsze rendez vous z
tym kwintetem, a tworzą już od 2009 roku. W drugiej połowie listopada ukaże się
ich trzecia pełna produkcja, która będzie zawierać osiem numerów, niosących ze
sobą black metal w ujęciu nowoczesnym tudzież francuskim, liźnięty także
wpływami szwedzkimi i co tam chcecie jeszcze. To co niewątpliwie zwraca na
siebie uwagę podczas słuchania „Songes D’une Nuit Souillée”, to praca gitar
rytmicznych, które wraz z sekcją niskotonową budują główną teksturę dźwiękową każdego
z utworów. Spomiędzy tych akordów wyłaniają się piskliwe i melodyjne tremolo,
przez co poszczególne kawałki nie są jednowymiarowe i gdzieś tam zawierają
drugie dno. Do wszystkiego Kanadyjczycy dokładają nieco klimatycznych
syntezatorów, jeszcze bardziej w ten sposób urozmaicając swoje kompozycje,
dodając im trochę nierzeczywistej wymowy. Właśnie w tych atmosferycznych
momentach black metal Délétère pachnie mocno francuską szkołą, ale nie tylko,
bo w szybkich partiach, które zalewają nas nieco dysonansową ścianą również
przypominają bezlitosne ataki na modłę Deathspell Omega. Te wojownicze
fragmenty w swej intensywności skręcają także w stronę szwedzką, przywodząc
skojarzenia z późnym Marduk lub Funeral Mist. Podobnie jest podczas melodyjnych
chwil, które wskazują jednoznacznie na wpływy chwytliwej rogacizny ze
Skandynawii. Rzecz jasna nie można zapominać o wokalach, przybierających formę
wysokich i wyraźnych krzyków, które wzmacniają miejscami ponury wymiar tego
materiału, a w podniosłych zwolnieniach zamieniają się w chóralne zaśpiewy. Nie
wiem, jak przedstawiała się twórczość Délétère w przeszłości, ale najnowsza
płyta tego zespołu to współczesny i zgodnie z obowiązującymi obecnie trendami,
eklektyczny black metal, w którym przepełnione mistycyzmem riffy mieszają się z
brutalnymi akordami, przechodząc niekiedy w chwytliwe kostkowanie, a do całości
Kanadyjczycy dodali jeszcze sporo pompatyczności, z której Quebec zdążył już
zasłynąć. Przyjemny w odbiorze i dobrze wyprodukowany, choć lekko przybrudzony black
metal dla dzisiejszej młodzieży. Ładnie brzmi i nie straszy zanadto.
shub niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz