środa, 8 listopada 2023

Recenzja Mêlée Des Aurores „Aube Cannibale”

 

Mêlée Des Aurores

„Aube Cannibale”

Sepulchral Productions 2023

No proszę. Moje zdziwienie sięgnęło zenitu, gdy usłyszałem ten krążek, bo trafiło się w końcu coś ciekawego z Quebecu. Mêlée Des Aurores to poboczny projekt panów ukrywających się za pseudonimami Blanc-Feu i Cadavre. Projekt ten powołali do życia w 2002 roku, aby dopiero osiem lat później wydać debiut. Teraz powracają z kolejnym pełniakiem, na który składa się pięć numerów dusznego black metalu. Tym określeniem w żaden sposób nie da się oczywiście w pełni opisać tego co znajduje się na „Aube Cannibale”, gdyż ten soniczny atak jest dość złożony i intensywny. Budują go gruzowate gitary z oszałamiająco dudniącą sekcją rytmiczną. Płynące tutaj w szybkim tempie dźwięki są połączeniem dysonansowych riffów z wyłaniającymi się niekiedy spomiędzy nich schizoidalnymi tremolo, które chwilami przybierają formę równie chorych i niemiłosiernie wkręcających się w narządy słuchowe solówek. Przez 39 minut ci Kanadyjczycy nieustannie zasypują nas bezlitosną lawiną, która skutecznie odbiera powietrze i kreuje niespotykanie upiorną atmosferę. Podstawowe instrumenty wspomagane są przez klimatyczne syntezatory jak i również improwizacyjnie zastosowane skrzypce, kontrabas i fortepian. Te występujące tu niby przypadkowo i w nieoczekiwanych chwilach akcesoria wraz z nienawistnymi wokalami robią piorunujące wrażenie. Powodują, że muzyka Mêlée Des Aurores staje się do krzty nierzeczywista, a także budzi grozę. Wyobraźcie sobie skrzyżowanie Blut Aus Nord z Portal i Deathspell Omega. Tak w najprostszym stylu można bowiem wyrazić to co dzieje się na tym albumie. W pierwszych momentach może zbyt burzliwy i chaotyczny, poczerniony black metal, który poraża swą gwałtownością oraz gęstością tekstur. Żywiołowe i wyczerpujące granie. Godne polecenia.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz