Putrid Evil
“Exhumed... From the
Unhallowed Ground”
Fat Ass Rec. 2023
Putrid Evil założony został okrągłe dziesięć lat
temu, jako projekt uboczny pomorskiego Poisoned. Panowie niezbyt się przez tę
dekadę spieszyli, przechodząc kolejne etapy pod tytułem: demo, split (a nawet
trzy) i EP-ka. Dopiero teraz z Grubej Dupy wypadł im debiutancki album
zatytułowany „Exhumed… From the Unhallowed Ground”. Materiał ten zawiera czternaście
krótkich deathmetalowych strzałów o dość zabawowym charakterze. Nie chodzi mi
bynajmniej o to, że panowie ubarwiają swoją twórczość charakterystycznymi dla
niektórych bandów grindowych komicznymi elementami. Bardziej o to, że ich death
metal, bo z takim gatunkiem tutaj obcujemy, jest dość mocno podszyty punkową
motoryką i prostotą. Zawiłości w nim tyle, co w liczeniu do dziesięciu. Numery
na „Exhumed… From the Unhallowed Ground” oparte są na kilku prostych chwytach
podbitych dość żwawo stukającą perką. Nie brak tu momentów przy których po
prostu chce się dziko potańcować albo pomachać łbem. Zwłaszcza pod sceną,
bowiem, w moim mniemaniu, muzyka Putrid Evil jest typowo koncertową. Poza
deathmetalowym kręgosłupem wyczuć w niej można naleciałości takich klasyków jak
Terrorizer czy Repulsion, choć w nieco uproszczonym wydaniu. Brzmieniowo także
rządzi tu minimalizm i nad produkcją tego materiału nikt się zbytnio nie
spuszczał. Podobnie jest z wokalizami, którym bliżej do mocnego krzyku niż
głębokiego growlu. Pod tym względem wszystko tu do siebie pasuje idealnie,
dlatego też debiut Gdańszczan kopie dupę w najprostszy i najbardziej
bezpardonowy sposób. O tym, że panowie muzyczne filozofowanie mają głęboko w poważaniu
niech świadczy fakt, że tak naprawdę większość kompozycji tworzących ten album
jest do siebie podobnych w sposób bliźniaczy ostatnim albumom Napalm Death.
Czyli niby cały czas na jedno kopyto, a jednak słucha się z wielką
przyjemnością, acz niekoniecznie do tego co chwilę wraca. Mylicie się jednak
sądząc, że nie znajdziecie na tej płycie elementów zaskakujących. Takim jest
choćby instrumentalny, zagrany solo na basie „Leaping Over Headstones” z
patentem mogącym kojarzyć się z … Motorhead. Może nie są to nagrania, które rzucą
wami o glebę, podepczą i okaleczą, ale po konfrontacji z nimi bankowo kilka
siniaków zostanie. Ja tego typu granie
bardzo lubię, dlatego chłopaki dostają ode mnie dużego plusa i obietnicę
stawienia się na ich występie, jeśli tylko nadarzy się ku temu okazja. No i
oczywiście czekam na kolejny materiał.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz