Bloodphemy
„Dawn
Of Malevolence”
Non Serviam Records 2023
Działający
od roku dwutysięcznego holenderski Bloodsphemy, początkowo borykał się z
pewnymi problemami, których efektem był rozpad tej grupy po wydaniu pierwszego
albumu „Section 8”. Reaktywowali się w 2015 i nieprzerwanie grają do dziś, a
już wkrótce, bo 17 listopada ukaże się ich piąta płyta „Dawn Of Malevolence”. Zawierać będzie ona dziewięć numerów death
metalu, przy którego komponowaniu kwintet ten czerpie z amerykańskich oraz
szwedzkich wzorców. Nie na wiele się to jednak zdaje, gdyż decior zapodawany
przez Holendrów delikatnie zalatuje nudą. Co prawda brzmienie muzyki Bloodphemy
jest gęste i masywne, a wokalista daje z siebie sto procent, rycząc w dwojaki
sposób, lecz sama oprawa nie wystarczy. W mięsistych riffach wygenerowanych
przez nisko nastrojone gitary brakuje tego szczególnego faktora, który
sprawiłby, że chciałoby się zostać z tą muzyką na dłużej. Proste akordy nużą
zwyczajnością, a wrażenie ich powtarzalności powraca przy odsłuchu każdego z
kawałków. Wszystko zlewa się w jedną masę, z której od czasu do czasu wyskakują
klasycznie schizoidalne jak i również chwytliwe solówki. Nie pomaga świetnie
bębniąca perkusja, basowe zagrywki czy też soczyste i niekiedy warczące growle.
Nie znam twórczości tej kapeli. W dodatku spotykam się z nią pierwszy raz i
jeśli death metal w ich wykonaniu był zawsze tak zachowawczy jak na najnowszej
produkcji, to chyba nie powinno mnie dziwić, że nigdy nie trafił pod mój dach. Oczywiście
mogę się mylić, ale „Dawn Of Malevolence” jawi mi się po prostu jako do bólu
zwyczajny i poprawnie skonstruowany death metal, który nie zwraca na siebie
żadnej uwagi. Szkoda, bo swój ciężar gatunkowy posiada, a koncept tego krążka,
opowiadający historię chłopca, który po latach niewoli wyswobadza się na
wolność i zaczyna mordować, wydaje się ciekawy. Cóż, tym czasem jest jak jest.
Druga liga i nic poza tym.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz