Plague Patrol / Sewer Fiend
Split
Behind the Mountain 2023
Nie minął miesiąc odkąd nabazgrałem tutaj kilka słów
na temat debiutanckiego demo Plague Patrol, a już nasz krajowy wydawca raczy
nas kolejnym materiałem Czechów. Tym razem jest to świeżutki split z brytyjskim
Sewer Fiend. Razem, do kupy, otrzymujemy na klatę blisko pół godziny bardzo
solidnego grania w stylu śmierć metalowym. Pierwsze trzy numery należą do
wspomnianych Prażan. Są one w prostej linii kontynuacją tego, co mogliśmy
usłyszeć na „Demo 2021”. Tylko że w takim przypadku zawsze pojawia się pytanie,
czy rozwój, czy w koło Macieju? Ja bym jednak postawił na tego Macieja, z tym
zastrzeżeniem, że w muzycznej twórczości Plague Patrol niczego mi w zasadzie
nie brakowało. Chłopaki bardzo precyzyjnie obrali sobie cel. Grać staroszkolny,
na wskroś przewidywalny, zakorzeniony w najlepszych wzorcach death metal. I to
im wychodzi idealnie. Bo te trzy kompozycje zawierają w sobie konkretne,
chwytliwe akordy, mielone w niespiesznym tempie, wychodzące przed siebie, potem
znikające w tyle, na zasadzie przetasowań przy tańcu Poloneza, raz uderzających
prosto w twarz, po chwili bujających cuchnącą melodią. Te trzy numery to w
zasadzie przekrojówka gatunku, bo jest blast, są łamańce, nagłe hamowanie i riffy
z lekka pod Incantation. No i ten wokal, jak żywo chwilami przypominający
siwego już dziś van Drunena. Brzmi to przy okazji wzorcowo, czym tez raduje
ucho do maksimum. Nie ma się do czego dopierdolić, death metal na zdecydowanie
wysokim poziomie. Dwa kolejne numery to już Sewer Fiend. Tu robi się ciutkę
bardziej klimatycznie, choć nadal oczywiście pozostajemy w klimacie śmierci.
Brytyjczycy także hailują starej szkole, często w tempie d-beatowym, aczkolwiek
czynią to zdecydowanie bardziej skocznie niż poprzednicy. Dodatkowo ich
dźwiękom akompaniują delikatne klawiszowe tła, które zwłaszcza przy
zwolnieniach robią niebanalny klimat. Podobnie jak wychodzący na pierwszy plan
plumkający bas. W drugim utworze pojawia się także lekko zakręcony akord
potęgowany efektem echa, wciągający słuchacza w wyimaginowany przez twórców
świat nierzeczywistości. Pojawiają się w nim także fragmenty typowo
atmosferyczne, można nawet powiedzieć post-metalowe. Zdecydowanie więcej w tych
dźwiękach fantazji niż u czeskich poprzedników, co czyni ten split spojrzeniem
na death metal z dwóch różnych perspektyw. Gdybym miał wydać werdykt jako
sędzia bokserski, to jednak stawiałbym na Sewer Fiend, którzy walczyli może i
mniej siłowo, ale za to precyzyjnie rozpracowali swoje ataki. Nie zmienia to
jednak faktu, że ten split, jako całość,
to w chuj dobra dawka muzyki śmierć metalowej. Skosztujcie. Nie zatrujecie
się. A niejeden się obliże.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz