wtorek, 7 listopada 2023

Recenzja SODOMISERY „Mazzaroth”

 

SODOMISERY

„Mazzaroth”

Testimony Records 2023

Pierwszego longa szwedzkiego ansamblu Sodomisery, który ukazał się trzy lata temu, nie miałem okazji usłyszeć. Trochę szkoda. W tym roku ukazała się bowiem druga płyta tego zespołu, a ja nie mam żadnego punktu odniesienia, więc przepraszam, ale nie będę w stanie stwierdzić, czy zespół poczynił postępy, czy też nie. Teoretycznie mógłbym posłuchać ich jedynki w sieci i byłoby po sprawie, jednak nie bardzo mam na to czas, a poza tym, to co usłyszałem na albumie nr 2 grupy ze Sztokholmu, jakoś w zachwyt mnie nie wprawiło, więc tym bardziej nie chciało mi się grzebać w archiwaliach. „Mazzaroth”, czyli rzeczony drugi krążek Sodomisery zawiera prawie 36 minut fachowego, rzetelnego, doprawionego melodią Death/Black Metalu, który miłośnikom twórczości Dissection, Thulcandra, Dark Tranquillity, późniejszych płyt Hypocrisy, a może i nawet Amon Amarth powinien przypaść do gustu. Jest w tych dźwiękach niezgorszy ciężar, sporo chłodu, agresji i jadowitych wibracji, więc obcowanie z tym materiałem jest bardzo przyjemne. Zwłaszcza wiosła szyją wybornie, a ich partie robią nieliche wrażenie. Obok zadziornych, zimnych, zjadliwych riffów z Thrash’owym zacięciem gitara wycina tu również świetne, dopracowane solówki, a także zapuszcza się odważnie na terytoria bardziej progresywne i czerpie z nich sporo esencjonalnych zagrywek, które następnie umiejętnie wplata w całość, dopasowując je zarazem do całkiem zgrabnej, z lekka zawiesistej atmosfery tej produkcji. Beczki, czy bas, podobnie zresztą, jak i wokal także bardzo rzetelnie robią swoje, ale to właśnie wiosło kradnie im na tej płycie prawie cały show. No i jest jeszcze harcujący, dosyć obficie użyty parapet, którego partie przypominają niekiedy Dimmu Borgir, bądź Cradle of Filth. Dla jednych będzie to zaleta i ważny punkt tego albumu. Dla mnie jest raczej odwrotnie. Uważam, że jest go tu za dużo. Tak częste jego użycie miast podkręcać tajemniczy, majestatyczny klimat tego krążka, niepotrzebnie go dosładza i zmiękcza. Myślę, że ten materiał śmiało obroniłby się bez tak nagminnego korzystania z klawisza. Podobnie zresztą ma się sprawa z czystymi wokalami. Tak więc „Mazzaroth” to wg mnie krążek fachowy i konkretny, ale nic więcej. Odsłuch nie nastręcza problemów i sprawia dużo frajdy, jednak żadnych, głębszych doznań nie oferuje. Jeżeli zatem szukacie albumu dobrze skomponowanego, odegranego i wyprodukowanego, ale zarazem przystępnego i nieskomplikowanego w obejściu, to tegoroczna propozycja Sodomisery jest dla Was. Ja mam nieco wyższe oczekiwania, więc sobie tę płytkę bez żalu odpuszczam.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz