sobota, 18 listopada 2023

Recenzja Revulsed „Cerebral Contamination”

 

Revulsed

„Cerebral Contamination”

Everlasting Spew Records (2023)

 


Sporo sobie obiecywałem po tej płycie. Nie ukrywam, że debiut Australijczyków sprzed 8 lat był i nadal jest dla mnie jednym z jaśniejszych punktów na mapie brutalnego death metalu ostatnich kilkunastu lat. Przez ten czas doszło do zmiany za mikrofonem, zaś bezpośrednio po nagraniach do „Cerebral Contamination” z zespołem pożegnał się gitarzysta Sheldon D’Costa. Pierwszy kontakt z drugim matexem ekipy z kraju kangurów nie był najprzyjemniejszy. Rzekłbym, że nazwałbym ten album w pewnym sensie cringowym. O zgrozo, kolejne dwa odsłuchy z tego odczucia mnie nie wyprowadziły. Coś niedobrego stało się z muzyką Revulsed. Niby w dalszym ciągu jest podegrany tu i ówdzie, jest sporo dobrych riffów, są solówy wysokiej próby, ale wszystkie pomysły wydają się być pozlepiane na klej szkolny z tubki, w dodatku takiej odkręconej na kilka dni. Paskudne jest też brzmienie, płaskie, plastikowe, w którym nic nie wybrzmiewa. Komiczne są wokalizy Damiena Miriklisa, który gulgocze jak indor w zagrodzie i który ni chuj nie może się wstrzelić w linie instrumentów i w to, w którym te dźwięki podążają. Gość brzmi jakby przyszedł do studia i odgulgotał sobie to co miał odgulgotać nie oglądając się na resztę. Źle to wygląda, niezręcznie się tego słucha. Nie wiem jaka była atmosfera w zespole, czy całość była pisana na kolanie, czy pomysły zbyt długo leżały w szufladzie i się zdezaktualizowały, nie wiem. Wiem za to, że nie podoba mi się ta płyta i najzwyczajniej w świecie nie polecę jej nikomu. Tyle.

 

                                                                                                                                             Harlequin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz