GENDO
IKARI
„Rokubungi”
Independent
2023
No
to se panowie z GendoIkari poszaleli na swym pierwszym, pełnym longu, oj
poszaleli, nie ma co. Po kolei jednak, wszak wiadomo, że ludziska mogą być i ze
wsi, byle się nie pchali. Zespół powstał w Zjednoczonym Królestwie, a
konkretnie w Szkockim Glasgow siedem lat temu. Dotychczas ich dyskografię
wypełniały splity i ep’ki, jednak w życiu każdej grupy przychodzi taki moment,
że człek swój pierwszy długograj nagrać musi, inaczej się udusi. Nadszedł więc
ten dzień, kiedy chłopaki wzięli jaja w garść i postanowili stworzyć jakiś
dłuższy materiał, a efektem owego postanowienia jest tegoroczna płyta
zatytułowana „Rokubungi”. Jak wspomniałem na samym początku, jest to
bezlitosne, przesycone agresją, niszczące w pizdu szaleństwo w czystej postaci.
Ta płytka to wściekły amalgamat oparty na klasycznej Grindcore’owej nawałnicy
wywodzącej się ze starej szkoły gatunku, w którym to, w warunkach otoczenia
rozpuszczono cząstki HC/Punka, Power Violence, Brutal Death Metalu, Mathcore’a,
oraz szczątkowe odpryski Heavy, Doom/Drone, Noise’a i paskudnej, ohydnej
elektroniki. Wyszedł z tego jednolity, zwięzły rozpierdol naprawdę przecudnej
urody, który oparty jest na dzikich, dewastujących bębnach, masakrującym
bestialsko basie, wypaczonych, nietypowych, rozrywających riffach i brutalnych
wokalizach maści wszelakiej. Dla mniej zaprawionych w bojach, ta okaleczająca
eksplozja zdegenerowanych dźwięków może się wydawać chaotyczną rzezią
niewiniątek, jednak muzycy GendoIkari doskonale wiedzą, co robią i mają
wszystko pod kontrolą. Każdy, nawet najbardziej nieprzewidywalny element ma tu
swoje miejsce i jasno określony cel. Czasami ma to być koncepcyjnie czysta
brutalność, innym razem postrzępiony nieregularnie krajobraz dźwiękowy do
spółki z niespokojnym rytmem ma stworzyć atmosferę niepewności i zagrożenia, a
wszelakie dysonansowe zniekształcenia, sample, próbki i przyprawiające niekiedy
o mdłości, elektroniczne interwały poszerzają dodatkowo spaczony, zdeformowany
wydźwięk tej produkcji. Identyfikacja zewnętrznych wpływów, które inspirowały
muzyków, jest równie przyjemna, jak euforyczna złość i gniew, jakie wypływają z
dziwacznie przeinaczonych struktur „Rokubungi”. Niewątpliwie będą to Discordance Axis, Labrat,
Agoraphobic Nosebleed, Pig Destroyer, Full of Hell, Phobia, Fuck the Facts,
Total Fucking Destruction, Exit-13, Human Remains, że o naszych rodakach z Antigama nie wspomnę. Morał
z tego taki, że jedyneczka tych czterech, szalonych jegomości z Glasgow po
prostu wyrywa z buciorów. Najpierw jednak każdy słuchacz, który odważy się z
nią zmierzyć, zostanie wypatroszony do czysta, a jego mózg wyjebie prosto w kosmos.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz