wtorek, 21 listopada 2023

Recenzja Absque Cor „Na Zawsze Cieniem...”

 

Absque Cor

„Na Zawsze Cieniem...”

Godz ov War 2023

No i mamy kolejną płytę, która jednym ciosem położyła mnie na łopatki. Nie będę po raz kolejny powtarzał banałów o świetności krajowej sceny blackmetalowej, bo to już się pomału robi nudne. Nie nuży jednak fakt, że nasza ziemia wypluwa takie wydawnictwa jak choćby drugi album Absque Cor. Bardzo sceptycznie podchodziłem do tego materiału. Bo i okładka niespecjalnie intrygująca, i tytuły jakieś takie banalne i, jak to mawia znajomy, niemetalowe. Już za samo „Dziękuję, że jesteś” chciałem to pizdnąć w kąt, ale dałem szansę. I nim płyta się skończyła leżałem na glebie i nie wiedziałem co się dzieje. „Na zawsze cieniem…” to kwintesencja polskiego black metalu. Muzyka przesiąknięta jego atmosferą na wskroś. Nie wiem, czy to inspiracje zamierzone, lecz chwilami mam wrażenie jakbym słuchał młodszego brata Furii. I to wcale nie tej już mocno eksperymentalnej, raczej z okresu do „Nocel” włącznie. Niekoniecznie chodzi mi tutaj o podobieństwo czysto muzyczne, choć kilka melodii nawiązuje do twórczości Nihila dość wyraźnie, a raczej o ten charakterystyczny vibe, tę niesamowitą, unoszącą się nad całością aurę. Choć na krążku tym znajdziemy momenty bardzo nastrojowe, malujące obraz skutku i nostalgii jesiennymi pastelami, to w zdecydowanej większości jest to muzyka utrzymana w szybkim tempie. Vos, człowiek odpowiedzialny w całości za wszystko co tu słyszycie, w niebanalny sposób potrafi za pomocą chłodnych tremolo, ale i bardziej tradycyjnych akordów, sporadycznie podkreślonych minimalistycznymi klawiszami, całkowicie oczarować i zahipnotyzować. I to bynajmniej nie zapętlonym motywem, działającym niczym ezoteryczne wahadełko, bowiem w tych sześciu (w zasadzie to autorskich pięciu, bowiem album wieńczy cover Der Golem), dość długich, bo sięgających nawet czternastu minut utworach ciągle coś się dzieje. Północne powiewy równoważone są akustycznymi wstawkami, by za chwile znów uderzyć w twarz lodowatym podmuchem. Nie da się tej muzyki nazwać prostą czy przewidywalną. Ona jest zaskakująco wielowarstwowa i często odkrywa drobne smaczki dopiero przy bliższym się z nią zapoznaniu. Jednocześnie za każdym kolejnym odsłuchem wbija się coraz głębiej w głowę, czaruje coraz bardziej i mrozi serce na lodową bryłę. To niesamowite z jaką nieudawaną pasją muzyk buduje napięcie tego albumu, jak potrafi dawkować emocje, utrzymywać w katatonicznym wręcz wyczekiwaniu. Słuchając „Na Zawsze Cieniem…” po raz któryś z rzędu, ciągle łapałem się na bezdechu, bo nie chciałem uronić ani kropli z tego pucharu obfitości. Ten album jest cholernie równy, a do tego wzorowo wyprodukowany, by zabrzmieć świeżo a jednocześnie zachować ducha drugiej fali. Jestem przekonany, że spędzę z nim jeszcze wiele godzin, ale już teraz wiem, że jest to zdecydowanie jedna z najlepszych płyt w kategorii „Polski Black Metal” w tym roku na krajowym podwórku.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz