Deathcode
Society
„Unlightenment”
Osmose Productions 2023
Ta
francuska kapela zbyt płodna nie jest, gdyż istniejąc od 2009 roku, nagrała
tylko jedno demo, singla, live album oraz razem z „Unlightenment” dwie płyty.
Cóż można napisać o ich najnowszym krążku, na okładce którego zamieścili
wizerunek Melanocetusa. Między innymi to, że to black metal. Mało tego, to
cudownie wyprodukowany black metal, sowicie potraktowany chóralnymi śpiewami,
aranżacjami orkiestrowymi i syntezatorami. Niesie ze sobą zatem siedem kawałków
epickiej rogacizny, a ta głębinowa rybka zdobiąca cover ma nawiązywać do
afotycznej strefy, z której wypływa muzyka Deathcode Society. Czy tak jest w
istocie? Otóż, i tak, i nie. Jeśli mam na myśli „tak”, to znaczy, że momenty w
twórczości tego kwintetu, które nawiązują do death metalu w stylu wczesnego
Nile, robią mi nawet dobrze. Jest wtedy gęsto, kaskadowe riffy młócą zaciekle,
a ich lawinowość podkreśla bezlitosna perkusja. W tych brutalnych momentach
blackowy trzon tego wydawnictwa niemalże zanika i jest naprawdę mocno. Te
zdecydowane tony kreują soniczną ścianę, która jest nie do przejścia. Jeżeli
mam na myśli „nie”, oznacza to, iż w kompozycjach Francuzów dochodzi do głosu
czarcie granie w stylu Dimmu Borgir, a więc te wszystkie nieznośne melodyjki,
atmosferyczne parapety i podniosłe pasaże. W tych chwilach mam do czynienia z
przepięknym i porywającym black metalem, pełnym finezyjnych zagrywek,
chwytliwych tremolo i spektakularnej oprawy. Co mam począć? Pytam samego
siebie, ale zanim wypierdolę to do kibla napiszę, że „Unlightenment” to 52
minuty dynamicznej muzyki, złożonej z zaciekłych i melodyjnych akordów.
Wypełniony po brzegi peryfrazami, które całkowicie zamazują mroczny zamysł tego
typu muzykowania, którego w gruncie rzeczy Deathcode Society chyba chce być
częścią. Wyłącznie dla wielbicielu teatralnego black metalu. No, teraz mogę już
to wyjebać do kosza.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz