Sombre
Héritage
„Inter
Duo Mundi”
Sepulchral Productions 2023
Sombre
Héritage powstał w 2019 roku, a w kolejnym 2020 wydał swój debiut „Alpha Ursae
Minoris”. Nie słyszałem go, bo to przecież black metal z Quebecu. Nie mam więc
punktu odniesienia, ale podejrzewam, a poza tym z notki informacyjnej od
wydawcy wynika, że najnowszy krążek tej grupy „Inter Duo Mundi” jest rozwinięciem
stylu z jedynki, zatem odsłuch najświeższego materiału zupełnie mi wystarczył. Jeżeli
chodzi o samo brzmienie albumu to nie można się do niczego przyczepić. Gitary
są lodowate i twarde. Beczki wyraźne i niezbyt miękkie, a bas delikatnie
wycofany. Wokale zaciekłe i niezbyt wysokie, gość odpowiedzialny za mikrofon
wkłada serce w wyśpiewywane frazy. Konstrukcja utworów jak i charakter riffów
oraz tremolo powstała w oparciu o klasyczne wzorce drugiej fali gatunku. Tempo
zróżnicowane podobnie jak poszczególne akordy, które gładko się tasują,
przechodząc z jednego w drugi. Momentami jest zaciekle szybko, a chwilami wolno
i klimatycznie. Muzyka wchodzi cudnie i bez wysiłku. Produkcja wręcz
nienaganna, choć nie do końca laboratoryjna. Pięknie i rozkosznie, ale to nie
moja bajka. To czym w gruncie rzeczy zajmują się ci Kanadyjczycy to epicki
black metal, który mi po prostu nie leży. Jak dla mnie za dużo tu rozmarzonych
melodii, kostkowanie jest zbyt chwytliwe. Całość jest naprawdę ładna. Kawałki z
wdziękiem płyną w przestworza roztaczając przed nami obraz krainy elfów, którym
gile w nosach zamarzają i wiszą niczym sople. Dobra, nie będę się znęcał.
Obiektywnie rzecz ujmując dwójeczka Sombre Héritage, to bardzo przystępny
bleczur, którego słuchając nikt nie powinien się nudzić. Kompozycje są
zróżnicowane pod względem użytych form stylistycznych, niekiedy zaskakują
ciekawymi zagrywkami, z tym, że szron jakim pokrywają wszystko dookoła jest
trochę zbyt miękki, a wykreowany w ten sposób świat nadmiernie baśniowy. Za
mało tu zła, za dużo fajności. Pokolenie Z powinno być zadowolone.
shub niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz