środa, 15 listopada 2023

Recenzja Kill The King „Kill The King”

 

Kill The King

„Kill The King”

Self-Release 2023

Tym razem trochę egzotyki, gdyż Kill The King to zespół z kraju, gdzie krów nie wolno zabijać, czyli z Indii. Na pomysł założenia tej kapeli wpadło dwóch gości. Byli to, znany z udziału w grającym progresywny metal projekcie Demonic Ressurection, Aditya Swaminathan oraz bliżej nie znany Rishikesh Dharap. Kiedy już w 2021 zebrali cały skład i z duetu zamienili się w kwintet, przystąpili do nagrania dwóch singli, a obecnie, bo od trzeciego listopada mają już na swym koncie długogrający debiut. Co ze sobą niesie? Ano trzy kwadranse thrash metalu. Nie jest to jednak coś do czego przyzwyczaiły nas lata osiemdziesiąte i chłopcy chociażby z Bay Area. Thrash w wykonaniu Hindusów jest nieco duszniejszy i cięższy. Dzieje się tak za sprawą niskiego, jak na ten styl, strojenia gitar oraz wyraźnego i dudniącego basu, a odpowiednie naciągi bębnów odgrywają również znaczną rolę. Słuchając tego materiału można odnieść wrażenie, że gdyby spowolnić agogikę oraz zamienić krzykliwe warknięcia wokalisty na growl, to otrzymalibyśmy rasowy decior. Tym czasem mamy do czynienia z intensywnym thrashem o gęstym brzmieniu, który niemalże przez cały czas trwania „Kill The King” niemiłosiernie biczuje nasze synapsy. Szybkie i chwytliwe riffy przeplatane, podczas przejść jednego motywu w drugi, rytmicznym kostkowaniem porażają swą zażartością. Muzycy zwalniają tylko chwilami, wtrącając ciekawe zagrywki, udowadniając przy tym, że nie pierwszy raz trzymają swoje instrumenty w rękach, co przypieczętowują nie byle jakimi solówkami. Co prawda ich graniu daleko do techno-thrashu, ale chyba nie o to im chodzi. Żarliwa jazda do przodu i permanentna chłosta to cel nadrzędny z tym, że garbowanie skóry w wykonaniu Kill The King posiada konkretną siłę. Miodny thrash metal swym charakterem przypominający nieco Slayer’a z czasów „Hell Awaits”, lecz o wyraźnych wpływach death metalowych, które dodały mu wyrazu o niespotykanej wadze. Jednak mam jedną małą uwagę, a mianowicie usunąłbym te dwa numery instrumentalne, które nic nie wnoszą i niepotrzebnie przedłużają tą produkcję.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz