sobota, 4 listopada 2023

Recenzja Hagatiz „Cursed Of The Night”

 

Hagatiz

„Cursed Of The Night”

Amor Fati Productions 2023

No proszę, jakoś tak ni stąd, ni zowąd pojawił się niemiecki super-band, w którego skład wchodzą tacy muzycy jak Semgoroth z Dauþuz, MK z Häxenzijrkell oraz Odium Aeternum z Abythic. Można lubić twórczość tych grup bądź nie, ale niezaprzeczalnym jest fakt, iż kilka lat już one istnieją i jakieś piętno, większe lub mniejsze, na scenie odcisnęły. W związku z tym ciekawość moja jak i oczekiwania były dość duże, zwłaszcza że ostatnie produkcje Häxenzijrkell i Abythic są pełne mroku i nieźle mną pozamiatały. Cóż zatem usłyszałem włączając debiut tej kapeli „Cursed Of The Night”? Ano dość atrakcyjny black metal podany za pomocą riffów i tremolo, płynących w średnich i wolnych tempach. Ich ponury charakter i dostojeństwo od samego początku są bardzo wyraźne. Tercet ten w swych utworach kreuje posępny klimat nie tylko przy użyciu akordów, ponieważ świetne, a także nad wyraz złowrogie wokale robią tu naprawdę dobrą robotę. W roztaczaniu tej złowróżbnej mgły pomaga również odpowiednie brzmienie gitar, które w chmurnych i stanowczych momentach jest gęste oraz ciężkie, a gdy pojawiają się tremolo staje się zimne jak lody północy. Ogólnie rzecz biorąc Niemcy grają prosty w swym wyrazie black metal, oparty na najlepszych wzorcach lat dziewięćdziesiątych z tym, że odpowiednie strojenie poszczególnych sekcji nadaje mu oryginalne usposobienie. Mam jednak jedno „ale”. Mały problem według mnie leży w melodyjności tremolo, która psuje nieco spojrzenie na ten materiał. Dzięki nim pojawia się pewna dwoistość utworów zawartych na „Cursed Of The Night”. Z jednej strony niosą one ze sobą nieprzepastną czerń, by zrazu zamienić się w chwytliwą i nieco ckliwą papkę. Co prawda urozmaica to kawałki, lecz również wprowadza niepotrzebny i nie do końca zrozumiały dla mnie kontrast. Gdyby zamiast wyżej wymienionych zagrywek Teutoni postawili na większy rytualizm i w ten sposób spróbowali okrasić swoje wydawnictwo, to może zyskałoby ono znaczniejszą spójność, a i wydźwięk byłby dobitniejszy. No ale cóż, Hagatiz na swojej pierwszej produkcji postawili na bipolaryzm, który delikatnie psuje mi odbiór, ale ogólnie rzecz biorąc to ciekawie i miło spędzone 36 minut.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz