„Spear of Creation”
Redefining Darkness Records 2023
Nie
wdając się w akademickie rozważania typu, jak długi staż sceniczny ma Vadiat,
gdzie jeszcze udzielają się jego muzycy, czy ile butelek wódki wypili oni
podczas swych muzycznych podróży, powiem od razu, że pierwszy pełny album tego
kwartetu z Cleveland w stanie Ohio, to krążek bardzo, ale to bardzo solidny.
Panowie wymiatają na nim ciężki, mięsisty Death/Doom i słychać wyraźnie, że
znają się na rzeczy. Przysadziste, chwilami wręcz monumentalne beczki gniotą
potwornie (zwłaszcza w miażdżących, walcowatych partiach), gruby bas zapewnia
tej płytce miażdżące doły, gęste, śmiertelne riffy kłębią się złowrogo, a
rasowe, niskie, głębokie growle o cmentarnym posmaku idealnie doprawiają ten
konglomerat niszczących dźwięków. Nie da się także pominąć milczeniem
wyśmienitych partii solowych o Heavy Metalowych korzeniach, doskonałych,
gitarowych harmonii, upiornych, grobowych melodii wijących się pomiędzy fakturami
poszczególnych utworów, czy wszelakich, wioślarskich smaczków i koronkowych
manewrów w ich wykonaniu. „Spear…”, to krążek, którego wyśmienicie się słucha,
a jego mroczne, smoliste, zorientowane na pogrzebowy Doom Metal, skondensowane
tekstury wgniatają w glebę z gracją kultowego T-34. „Włócznia Stworzenia” to
materiał, który bez popitki powinien wejść wszystkim, którzy swą atencją darzą
Saturnus, Morgion, As Serenity Fades, Novembers Doom, Visceral Evisceration,
Shape of Despair, Draconian, wczesny Pyogenesis, czy pierwsze produkcje
Amorphis (czyli te do „Tales From The Thousand Lakes” włącznie). Naprawdę
fajna, ciężka, konkretna, fachowo ulepiona płytka. Czegoś mi jednak brakuje w
muzyce Vadiat, abym mógł określić ich pierwszego pełniaka mianem krążka bardzo
dobrego, bądź wyśmienitego i nie pytajcie mnie nawet czego, gdyż sam nie jestem
w stanie tego określić (przynajmniej na razie). Może gdyby kosztem śmiertelnych
patentów, jeszcze mocniej uwypuklić przytłaczające, ponure, niepokojące,
pachnące świeżo wykopaną mogiłą, Doom Metalowe elementy, to moja ocena tego
materiału byłaby wyższa? Może? To jednak ponownie gdybanie czysto akademickie z
gatunku, co jest smaczniejsze, jajko, czy kura, więc możemy je sobie podarować.
Cokolwiek bym tu bowiem nie nasmarował, to i tak „Spear…” znajdzie rzeszę
oddanych jej fanów. I bardzo dobrze,
niech tak będzie, wszak to na wskroś konkretne i kompetentne granie.
Tak więc „Kto ma uszy, niechaj słucha…”.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz