„Consuming Aberration”
Pulverised Records 2023
A
teraz moi drodzy parafianie solidna porcja rasowej szwedzizny prosto z Chile.
To właśnie ten kraj reprezentuje bowiem Putrid Yell i bez kozery powiem, że
reprezentuje go lepiej niż godnie. Muzyka, jaką znajdziemy na pierwszym
pełniaku zespołu poniewiera bezlitośnie, a przy tym przepięknie zalatuje
słodkim aromatem procesów gnilnych. Tak, tak. „Consuming Aberration” zalatuje
starym, przesiąkniętym pleśnią, wilgotnym grobem, aż miło. Głównym motorem
napędowym tej płyty jest zdecydowanie Szwedzki Metal Śmierci starej szkoły
gatunku ze wskazaniem na fascynację twórczością Nihilist, Carnage, Nirvana
2002, czy GodMacabre. Myślę, że nie trzeba jakoś specjalnie charakteryzować Wam
skandynawskiego Death Metalu z przełomu lat 80-tych i 90-tych. Napiszę więc
tylko, że wszystkie jego główne cechy z siarczyście bijącymi bębnami, grubo
rozrywającym basem, chropowatymi, ziarnistymi riffami, piłującymi solówkami i
ohydnymi, gardłowymi growlami są na tej płycie obecne i robią robotę. Ta płytka
nie opiera się jednak tylko i wyłącznie na szwedzkich kanonach gatunku, choć
niewątpliwie jest ich tu w chuj i jeszcze trochę. Czuć w tej muzie także
charakterystyczną, południowoamerykańską otchłań, oraz feeling obecny na
„Severed Survival”, czy „Mental Funeral”. Wnikliwi słuchacze dokopią się także na
tym albumie do wpływów, jakie niewątpliwie, choć być może mniej lub bardziej
podświadomie, zespół zaczerpnął z korzennego, bestialskiego Thrashi
Death/Thrash Metalu, jaki królował w Ameryce Łacińskiej, a więc od Meksyku aż po
Ziemię Ognistą w drugiej połowie lat 80-tych. Oczywiście Putrid Yell zostawia
na „Consuming Aberration” także swój własny podpis, widoczny choćby w intensywnych, tajemniczo
przewijających się tu akcentach melodycznych, undergroundowych, chwilami wręcz
Punkowych podmuchach furii, czy też spastycznych, miażdżących niuansach,
będących niejako pomostem pomiędzy skandynawskim a południowoamerykańskim Metalem
Śmierci. Mniej zaangażowani, niedosłyszący, bądź zwyczajnie leniwi (najczęściej
internetowi) narzekacze usłyszą tu jedynie bezgraniczne uwielbienie dla
szwedzkiej klasyki i brzmienia Boss HM-2. W rzeczywistości jednak płytka ta
jest znacznie głębsza i nie tak oczywista, jak mogłoby się początkowo wydawać.
Bez dwóch zdań warto zanurkować w jej cuchnące śmiercią wnętrzności.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz