niedziela, 5 listopada 2023

Recenzja Vastum „Inward To Gethsemane”

 

Vastum

„Inward To Gethsemane”

20 Buck Spin (2023)

 


Zwyrodnialcy z San Francisco wracają z piątym albumem. Nie jest tajemnicą, że w twórczości tego próżno szukać finezji, rozbudowanych, wyszukanych form czy technicznej ekwilibrystyki. Od pierwszych nagrań celem Vastum było kruszyć kości i siać patologię. Nie inaczej jest w tym przypadku i – co trzeba zaznaczyć od samego początku – zrobione to zostało na wyraz skutecznie. O ile w przypadku poprzedniej płyty można było mieć kilka zastrzeżeń, obok fenomenalnych fragmentów trafiały się wyraźne mielizny, tak „Inward To Gethsemane” jawi się jako monolit. Grupa podąża ograną wcześniej ścieżką i na żadną rewolucję się nie sili, a najnowszy materiał zbiera wszystko co było najlepsze w dotychczasowym dorobku Kalifornijczyków. Jest więc intensywność „Patricidal Lust”, ciężar „Hole Below” i przebojowość „Orificial Purge”. Siedem utworów tu zamieszczonych czaruje wszystkimi trademarkmi Vastum. Zachwyca gęstością i intensywnością, która miejscami graniczy wręcz z bestialską łupaniną Nuclear Death. W innych fragmentach na uszy słuchacza spadają kaskadowo kolejne, ciężkie niczym stutonowy młot, grubo ciosane riffy, które wprawiają ciało odbiorcy w rytmiczne podrygiwanie. Schizotyczne wokalizy Butlera w połączeniu w potężnym growlingiem kreują tu jedyny w swoim rodzaju, vastumowy klimat, nieporównywalny do niczego innego. Ci muzycy już dawno określili się muzycznie i cholernie świadomie dobierają środki wyrazu. Bez cienia wątpliwości można powiedzieć, że jest to obecnie jeden z bardziej charakterystycznych ansambli etykietujących się death/doomowym graniem i „Inward To Gethsemane” to tylko potwierdza. Tutaj nie ma się co rozdrabniać nad detalami. Jest to świetnie napisany, naszpikowany mocarnymi riffami i zapadającymi w pamięć motywami album, który powinien zostać doceniony przez miłośników dobrego grania. Ne ma tu absolutnie niczego nowego, czego Vastum nie grał wcześniej, ale wydaje mi się, że nigdy wcześniej nie poukładali swoich puzzli w tak sprawny sposób. Zapewne nowa płyta nie sprawi, że rzesza wyznawców zespołu się znacząco poszerzy, ale na pewno jej nie ubędzie. Vastum upierdala łby jak nikt inny i robi to na swój, jedyny w swoim rodzaju sposób. Ja jestem zachwycony tym materiałem. Zero mielizn, zero eksperymentów, nieskazitelne miażdżenie słuchacza. I nic tylko czekać, aż grupa zawita do wolnej Polski ze swoimi fenomenalnymi koncertami, bo zdecydowanie jest to przeżycie. Brać, kupować, nie wahać się. Pełna rekomendacja!

 

                                                                                                                                             Harlequin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz