Cryptorium
„Descent Into Lunacy”
Personal Rec. 2024
Zanim włączyłem sobie ten krążek, zerknąłem na
szybko do notki prasowej, z której w zasadzie wystarczyła mi jedna informacja,
mianowicie że Cryptorium są ze Szwecji i już wszystko wiedziałem. Bo połączcie
sobie kropki, dosłownie dwie. Wspomniany fakt, oraz okładkę zdobiącą „Descent
Into Lunacy”. No chyba nikt nie będzie się w tym przypadku spodziewał
norweskiego black metalu czy kalifornijskiego rocka. Natomiast jeszcze jeden
fakt dotyczący zespołu jest wart wspomnienia. Muzycy, a jest ich dokładnie
trzech, to chłopaczki w wieku szesnaście / siedemnaście lat. Według mnie
musieli zatem od bobasa obracać się we właściwym towarzystwie starszych kolegów
(rodziców?), bo zdaje się, że o rodzimym odłamie death metalu wiedzą wszystko. Ich
debiutancki album to, bez niespodzianki, szwedzki śmierć metal do szpiku kości.
Tylko uwaga, bo to bardzo istotne… Wcale nie jest to kolejny klon Entombed czy
Dismember, choć wpływy tychże klasyków są w twórczości Cryptorium również
słyszalne. Bo jest i zapiaszczone brzmienie (ale na pewno nie aż tak dosłownie
Sztokholmskie jak w przykładach encyklopedycznych), są punkowe wpływy (głownie
w partiach perkusji) i są te staroszkolne melodie. Diabeł jednak, jak
wspomniałem, tkwi w szczegółach. „Descent Into Lunacy” położyłbym na półce
bliżej wczesnego Cemetary, Gorement, Excruciate czy Krypt of Kerberos. Może
dlatego, że chłopaki nie trzymają się tak sztywno szablonu i co nieco sobie
kombinują po swojemu. Miejscami przewinie się zatem jakaś bardziej nastrojowa
melodia, częściej zmieni się sposób riffowania, wjedzie motyw akustyczny albo
przejście w totalne zwolnienie. Świetnym przykładem owej odmienności jest
przedostatni na płycie, cholernie nastrojowy, zabarwiony dodatkowo klawiszem
„Mournful Dawn”. Dla odmiany, w nielicznych szybkich momentach, mam też
skojarzenia wykraczające poza wspomniany kraj nad Bałtykiem, a mianowicie w
kierunku brytyjskiego Necrosanct (i duża w tym zasługa wspomnianego wcześniej
brzmienia). Całość jednak z zamkniętymi oczami można wrzucać do wspomnianej na
początku szufladki z oznaczeniem SDM. Moim zdaniem debiutancki (jeśli nie
liczyć demówki sprzed roku) materiał Cryptorium to bardzo solidna i na pewno
dająca spore nadzieje na przyszłość pozycja. Już jest dobrze, a jak rozwój
będzie postępował prawidłowo, czyli Szwedzi nie pójdą się lukrować w krzakach
pod lata siedemdziesiąte, to może być jeszcze lepiej. Mocno kibicuję i czekam
na kolejny materiał.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz