Arottenbit
“You Don't Know What
Chiptune Is”
Time To Kill 2024
Nie, no, kurwa, nie mam siły… Czego to ludzie nie
wymyślą. Słuchajcie tego... Z notki promocyjnej: „Włoski, innowacyjny zespół z
gatunku digital/metal”. Kurwaaa, co??? Co znaczy, że digital? Że komputer to
skomponował? Że takie wypolerowane i wyzbyte organiczności do bólu? Że śpiewają
o cyfrach? No był kiedyś taki program w TV, ale akurat nie o cyfrach, tylko o
kształtach, bo śpiewali „Kształty to my”, moja starsza to oglądała jak jeszcze
była młodsza. Musiałem sprawdzić, bo nie dawało mi to spokoju, co to ten
digital metal. I wiecie co? To jest jebana komedia, żart jakiś, bo chyba nawet
twórca tego nie traktuje poważnie. No chyba że jest upośledzony, tudzież jest
imbecylem. Ja bardzo rzadko sięgam po czystą elektronikę. Częściej po
industrial, który ze wspomnianą potrafi bardzo mocno współgrać. Ale to, co mamy
na „You Don’t Know What Chiptune Is” to, UWAGA!, mieszanka podkładów elektro z
dźwiękami z Atari. Nie, absolutnie nie koloryzuję! Dosłownie. Tak, tak, tego
Atari, co to miało sześćdziesiąt cztery kilobajty pamięci. Ja nawet nie wiem,
czy niektóre (a może i wszystkie, dawno to było) sample nie są dosłownymi /
zremisowanymi próbkami z gier komputerowych z lat osiemdziesiątych. Już nawet
pomijając w chuj, że to strasznie monotonne i maksymalnie działające na nerwy,
ale sama idea jest rodem w posiedzenia na klopie. Nie ogarniam, co się dzieje
ze współczesnym światem. Myślałem, że „baby metal” to już szczyt kretynizmu i
nadużycia terminu, a tu mi jakiś wydziarany kolo w szmacie na ryju siada do
konsoli, i twierdzi, że tworzy (jakimkolwiek przymiotnikiem by tego nie
określił) „metal”. Kurwiu zjebany, marnujesz tlen potrzebny planecie, a swoim
syfilisem mózgu dodatkowo zarażasz chuja jeszcze kumające dzieciaki, podatne
obecnie na wszelkiego rodzaju ekstremalne skretynienia internetowe,
doprowadzając gatunek ludzki na skraj intelektualnej przepaści! Ja pierdolę!
Takiego czegoś powinno się autentycznie zakazać i karać rozstrzelaniem bez procesu.
Nie byłem w stanie odsłuchać tego kloca nawet do połowy, ale i tak „twórca” na
zawsze wpisał mi się w rejestr. Nie przypominam sobie bowiem, bym kiedykolwiek
w życiu słyszał większe gówno niż Arottenbit. A jak jeszcze widzę, że koleś z
tym 8-bitowym gównem rusza na trasę po Europie i ma zaklepanych dwadzieścia
sześć dat (jedna we Wrocławiu), to autentycznie brakuje mi sił. Coś kiedyś
mówili o dotarciu do końca Internetu. To jest właśnie ten koniec. Kolo zgasił
światło.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz