wtorek, 8 października 2024

Recenzja Arottenbit “You Don't Know What Chiptune Is”

 

Arottenbit

“You Don't Know What Chiptune Is”

Time To Kill 2024

Nie, no, kurwa, nie mam siły… Czego to ludzie nie wymyślą. Słuchajcie tego... Z notki promocyjnej: „Włoski, innowacyjny zespół z gatunku digital/metal”. Kurwaaa, co??? Co znaczy, że digital? Że komputer to skomponował? Że takie wypolerowane i wyzbyte organiczności do bólu? Że śpiewają o cyfrach? No był kiedyś taki program w TV, ale akurat nie o cyfrach, tylko o kształtach, bo śpiewali „Kształty to my”, moja starsza to oglądała jak jeszcze była młodsza. Musiałem sprawdzić, bo nie dawało mi to spokoju, co to ten digital metal. I wiecie co? To jest jebana komedia, żart jakiś, bo chyba nawet twórca tego nie traktuje poważnie. No chyba że jest upośledzony, tudzież jest imbecylem. Ja bardzo rzadko sięgam po czystą elektronikę. Częściej po industrial, który ze wspomnianą potrafi bardzo mocno współgrać. Ale to, co mamy na „You Don’t Know What Chiptune Is” to, UWAGA!, mieszanka podkładów elektro z dźwiękami z Atari. Nie, absolutnie nie koloryzuję! Dosłownie. Tak, tak, tego Atari, co to miało sześćdziesiąt cztery kilobajty pamięci. Ja nawet nie wiem, czy niektóre (a może i wszystkie, dawno to było) sample nie są dosłownymi / zremisowanymi próbkami z gier komputerowych z lat osiemdziesiątych. Już nawet pomijając w chuj, że to strasznie monotonne i maksymalnie działające na nerwy, ale sama idea jest rodem w posiedzenia na klopie. Nie ogarniam, co się dzieje ze współczesnym światem. Myślałem, że „baby metal” to już szczyt kretynizmu i nadużycia terminu, a tu mi jakiś wydziarany kolo w szmacie na ryju siada do konsoli, i twierdzi, że tworzy (jakimkolwiek przymiotnikiem by tego nie określił) „metal”. Kurwiu zjebany, marnujesz tlen potrzebny planecie, a swoim syfilisem mózgu dodatkowo zarażasz chuja jeszcze kumające dzieciaki, podatne obecnie na wszelkiego rodzaju ekstremalne skretynienia internetowe, doprowadzając gatunek ludzki na skraj intelektualnej przepaści! Ja pierdolę! Takiego czegoś powinno się autentycznie zakazać i karać rozstrzelaniem bez procesu. Nie byłem w stanie odsłuchać tego kloca nawet do połowy, ale i tak „twórca” na zawsze wpisał mi się w rejestr. Nie przypominam sobie bowiem, bym kiedykolwiek w życiu słyszał większe gówno niż Arottenbit. A jak jeszcze widzę, że koleś z tym 8-bitowym gównem rusza na trasę po Europie i ma zaklepanych dwadzieścia sześć dat (jedna we Wrocławiu), to autentycznie brakuje mi sił. Coś kiedyś mówili o dotarciu do końca Internetu. To jest właśnie ten koniec. Kolo zgasił światło.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz