Corrosive
Elements
„Cut
The Serpent’s Head”
GreyveStorm Productions 2024
Ta
paryska kapela została założona w 2005 roku więc już prawie dwadzieścia lat
błąka się po świecie, lecz nie przekłada się to na ilość nagrań, bo w jej
dyskografii jest tylko jedna epka, debiut i koncert. Pod koniec listopada ukaże
się drugi krążek „Cut The Serpent’s Head” co i tak nie poszerzy specjalnie
dorobku Corrosive Elements. Mniejsza z tym. Cóż grają Francuzi? Ano połączenie
thrash i death metalu z małym dodatkiem hard-core punka. Jak się zatem wszyscy
mogą domyślić jest to dość nośna fuzja, która generuje żywiołową i festiwalową
muzykę we współczesnym stylu. Nie jest jednak tutaj tak przyjemnie jakby mogło
się zdawać, ponieważ pomijając core’owy groove, który notabene swymi d-beatami
robi całkiem dobrze, to panowie potrafią również dobrze przypierdolić. Wykorzystując
dobrodziejstwa lat dziewięćdziesiątych Corrosive Element’s kołyszą jak stary i
dobry Bolt Thrower, mielą na podobieństwo Carcass, a także miażdżą rytmicznymi
riffami jak Napalm Death za czasów „Harmony Corruption”. Wychodzi z tego
chwytliwy death-grind, w który kwintet ten wplata sporo thrashowego kostkowania,
ocierającego się momentami o speed metal co odciąża ten materiał i wpuszcza
trochę do niego powietrza, rozrzedzając duchotę śmiercionośnych akordów.
Najnowsze wydawnictwo Paryżan to nowoczesna muzyka ekstremalna, która posiada
odpowiedniego kopa i łatwo się jej słucha, lecz poza energią jaka z niej
wypływa nie daje żadnego punktu zaczepienia. Cóż z tego, że panowie za
pośrednictwem „Cut The Serpent’s Head” dostarczają nam eklektyczną i mocną
muzę, w której przytłaczająca ciężkość przeplata się z brutalnym biczowaniem w
co wdziera się chwilami punkowa skoczność, skoro podczas słuchania zastanawiamy
się po co nam to. Fajnie, ale bez charakteru choć dzisiejszej i niezdecydowanej
młodzieży powinno się spodobać.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz