niedziela, 20 października 2024

Recenzja Celepathy „Lost Silver Dream”

 

Celepathy

„Lost Silver Dream”

විරෑපී (VIRŪPI)

Celepathy to chyba jednoosobowy projekt, który narodził się na Sri Lance i jak dotąd w 2022 roku opublikował swoje wypociny tylko na Bandcampie. Obecnie, ale nie wiem z jakiego powodu postanowiła to wydać na kasecie wyżej wymieniona wytwórnia, co też uczyniła jedenastego października. Sześć kawałków z czego dwa to intro i outro. Zatem faktycznie dzięki wątpliwej uprzejmości VIRŪPI jak i naszego egzotycznego twórcy dostajemy cztery instrumentalne utwory, utrzymane w ambientowym tonie. Jest to spokojna i nastrojowa muzyczka, zagrana głównie na gitarach i perkusji z małym podkładem z syntezatorów, która momentami przekształca się w nieokiełznany noise. Kiedy płynie z wolna przypomina nieco atmosferyczne momenty z twórczości Varga, wypełnione ponurymi melodiami, które tkane były za pomocą zmyślnych i niekiedy wijących się dość gęsto tremolo. Niestety nie można tego samego powiedzieć o Celepathy. Jeżeli chodzi o te kompozycje, które furiacko oraz bez ładu i składu próbują mi wcisnąć, że to cholernie chora i diaboliczna jazda, złożona z przypadkowych uderzeń w struny, niezwykle ambitna i wykorzystująca awangardowe wzorce zaczerpnięte z post-black metalowych wypocin nastolatków muza, to kurwa mi wystarczy. Dobrze, że koleś nie użyczył tutaj swych „satanicznych” wokaliz (jeśli w ogóle takie posiada), bo pewnie skrzeczałby jak żaba, ale na szczęście tego postanowił mi zaoszczędzić. Nie wiem co ma udawać bądź do czego ma pretendować ten materiał. Być może Celepathy chciało stworzyć coś na kształt „Grymyrk” lub demosa Burzum. Nie wiem i nie chce wiedzieć. Kurwa… słów mi najzwyczajniej w świecie brakuje. Zatem kończę, zapominając jak najprędzej o tym czymś. Aha, nie polecam.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz