Celepathy
„Lost
Silver Dream”
විරෑපී (VIRŪPI)
Celepathy
to chyba jednoosobowy projekt, który narodził się na Sri Lance i jak dotąd w
2022 roku opublikował swoje wypociny tylko na Bandcampie. Obecnie, ale nie wiem
z jakiego powodu postanowiła to wydać na kasecie wyżej wymieniona wytwórnia, co
też uczyniła jedenastego października. Sześć kawałków z czego dwa to intro i
outro. Zatem faktycznie dzięki wątpliwej uprzejmości VIRŪPI jak i naszego
egzotycznego twórcy dostajemy cztery instrumentalne utwory, utrzymane w
ambientowym tonie. Jest to spokojna i nastrojowa muzyczka, zagrana głównie na
gitarach i perkusji z małym podkładem z syntezatorów, która momentami
przekształca się w nieokiełznany noise. Kiedy płynie z wolna przypomina nieco
atmosferyczne momenty z twórczości Varga, wypełnione ponurymi melodiami, które
tkane były za pomocą zmyślnych i niekiedy wijących się dość gęsto tremolo.
Niestety nie można tego samego powiedzieć o Celepathy. Jeżeli chodzi o te
kompozycje, które furiacko oraz bez ładu i składu próbują mi wcisnąć, że to
cholernie chora i diaboliczna jazda, złożona z przypadkowych uderzeń w struny,
niezwykle ambitna i wykorzystująca awangardowe wzorce zaczerpnięte z post-black
metalowych wypocin nastolatków muza, to kurwa mi wystarczy. Dobrze, że koleś
nie użyczył tutaj swych „satanicznych” wokaliz (jeśli w ogóle takie posiada),
bo pewnie skrzeczałby jak żaba, ale na szczęście tego postanowił mi
zaoszczędzić. Nie wiem co ma udawać bądź do czego ma pretendować ten materiał.
Być może Celepathy chciało stworzyć coś na kształt „Grymyrk” lub demosa Burzum.
Nie wiem i nie chce wiedzieć. Kurwa… słów mi najzwyczajniej w świecie brakuje.
Zatem kończę, zapominając jak najprędzej o tym czymś. Aha, nie polecam.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz