niedziela, 13 października 2024

Recenzja Häxenzijrkell „Portal”

 

Häxenzijrkell

„Portal”

Amor Fati Prod. 2024

No i oto mamy trzeci album Häxenzijrkell. Kto zespół zna, ten zapewne czekał na te nagrania niecierpliwie, aczkolwiek zapewne z przekonaniem, iż po raz kolejny dostanie dokładnie to, czego pragnie. Ciężko bowiem spodziewać się wielkich zmian po autorach tak dobrych albumów jak „Die Nachtseite” czy „Urgrund”. Dlaczego? Pytanie retoryczne… W muzyce Niemców czai się zło, a tego tak szybko się wyplenić nie da. Zwłaszcza jeśli się nie chce. A muzycy bynajmniej ku temu nie dążą. Häxenzijrkell kontynuują zatem podróż obraną lat temu osiem ścieżką, prowadzącą przez rejony pochmurne, oświetlane jedynie pełnią księżyca i płomieniami dopalających się świec. Na „Portal”, podobnie jak na wcześniejszych wydawnictwach, króluje klimat mrocznego rytuału. Mimo iż płytę otwiera „Atziluth”, utwór wyjątkowo szybki jak na Häxenzijrkell, ale zaraz potem wszystko wraca na właściwe tory i rozwija w tempie prawdziwie mozolnym. Zespół zdecydowanie bardziej kładzie nacisk na atmosferę swoich kompozycji niż na efekciarskie riffowanie czy łatwe melodie. Oczywiście nie znaczy to, że linie gitarowe są jedynie tłem. Wpleciono tu mnóstwo hipnotyzujących, niespiesznych, wkręcających się w głowę motywów, będących niczym czarna aura spowijająca całość. Häxenzijrkell z niemiecką precyzją dbają o utrzymanie maksymalnie mrocznego klimatu, wprowadzając do swoich utworów elementy drone’owe, tajemnicze żeńskie wokale w formie deklamacji, chorobliwe, chwilami wręcz przeraźliwe wokalizy męskie, czy kapkę ledwo zauważalnych klawiszowych ozdobników. Wszystkie elementy są tutaj niemal perfekcyjnie wyważone i diabelsko przemyślane. Podróż przez „Portal” jest faktycznie niczym przeniesienie się do krainy pradawnych obrzędów, i bynajmniej nie jest to obszar przyjazny. Obcując z tymi dźwiękami można chwilami popaść w obłęd i zatracić poczucie czasu. Bez wątpienia jest to jedna z tych płyt, które wsiąkają stopniowo i nie zdradzają wszystkich tajemnic za pierwszym podejściem. Jednak siła trucizny wpuszczanej z każdym odsłuchem do naszego organizmu jest finalnie letalna. „Portal” to nieco więcej niż tylko dźwięki, to pewnego rodzaju cielesne doświadczenie. Zdecydowanie polecam.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz